niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 24 Ktoś, kto mówi, że miłość nie przynosi strachu, nigdy nie był zakochany.

Trzeci miesiąc ciąży
Amelia
Siedziałam na krześle przy wysepce i wpatrywałam się w przeciwległą ścianę. Po ostatnim gotowaniu Louisa i Harry'ego była tam wielka plama, która mnie dobijała. Wstałam z krzesła i pojechałam kupić farbę. Louis wraca dopiero za parę dni. Kupiłam farbę i pędzle. Wszystko był już w kuchni. Poszłam na górę się przebrać. Założyłam starą bluzkę i jakieś spodenki. Włosy spięłam w kok i zabrałam się do roboty. Przy głośniej muzyce stałam na drabinie i malowałam ścianę kiedy ktoś musiał mi przeszkodzić.
- Amy co ty robisz?- zapytał mnie spanikowany Louis.
- Maluje.- odpowiedziałam i zaczęłam schodzić z drabiny.- Kochanie ty się nie denerwuj. Ja tylko malowałam.
- Tobie nie wolno.- stwierdził.
- Czemu? Dobra nie ważne, prawie już skończyłam.
Chciałam przesunąć drabinę, żeby pomalować ostatni kawałek, ale Lou mi nie dał. Znowu się zaczyna. On jest nadopiekuńczy i mam go czasem serdecznie dość. 
- Amy ale ty jesteś w ciąży.
- Zachowujesz się jakbym była śmiertelnie chora. Ciąża to nie choroba i przestań przesadzać. A teraz daj mi skończyć to co zaczęłam.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
 Ze złości maznęłam go brudnym pędzlem po twarzy. Louis odwdzięczył mi się tym samym. Wywiązała nam się mała wojna na farbę. Złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie. Brutalnie wpił się w moje usta. Tego mi brakowało. Wrócił mój Louis, ciekawe tylko na ile. Podniósł mnie i posadził na blacie kuchennym zwalając przy tym wszystko co na nim stało. Poczułam jego dłonie pod bluzką.
- Lou...- pocałunek.- a chłopaki?- zapytałam.
- Do  tego nie potrzebuję chłopaków.- odpowiedział i zaczął rozwiązywać troczki moich spodenek. 
- Ale jak wejdą?- zapytałam.
- Nie wejdą.- odpowiedział.
Jego namiętny pocałunek i dłonie na udach przekonały mnie. Poddałam się całkowicie temu szaleństwu. Lou wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialnie. Nie cierpiałam się z nim sprzeczać bo tego nie można nazwać kłótnią, ale godzenie się jest zajebiste. 
- Kocham cię.- powiedziałam.
- Ja ciebie też. A teraz wstawaj bo mam coś dla ciebie.
- Muszę? Nie możesz tego przynieść tutaj?- zapytała bonie chciało podnosić mi się tyłka.
Lou wstał i zaczął się rozglądać po pokoju. 
- Nie zmieści się tutaj więc kochanie musisz się ruszyć.
- Ale mi się tak nie chcę. 
- Dobra ubiorę cię.
- Kotku, ja myślałam że ty wolisz mnie rozbierać.- zaśmiałam się.
- No dla ciebie zrobię wyjątek.
Ze zbolałą miną podniosłam się z łóżka. Ubrałam się w miętowe rurki i białą bluzkę <klik>. Przeczesałam jeszcze swoje włosy. Palce Louisa zepsuły moją wcześniejszą fryzurę.
- Zadowolony?- zapytałam układając dłonie na biodrach i patrząc na swojego chłopaka.
- Bardzo.- odpowiedział.
Złapał mnie za dłoń i wyciągną z sypialni. 
Louis
Rozmawiałem już z mamą Amelii i muszę powiedzieć, że to bardzo miła kobieta. Bardzo się ucieszyła jak oznajmiłem jej, że przyjedziemy. Nie ładnie tak kombinować za plecami swojej dziewczyny, ale muszę coś zrobić. Amy siedział obrażona na siedzeniu, bo nie chciałem wyjawić jej gdzie jedziemy.
- Kochanie nie gniewaj się na mnie to niespodzianka.- powiedziałem a ona tylko zgłośniła radio. 
Po jakiejś godzinie jazdy zasnęła. Jak dojechałem nawet jej nie budziłem tylko wziąłem na ręce. Z dziewczyną wtuloną we mnie stałem przed drzwiami i czekałem aż ktoś mi otworzy. W końcu białe drzwi zostały otworzone, a ja mogłem wejść do środka.
- Dzień dobry.- powiedziałem, do kobiety stojącej przede mną.
- Dzień dobry Louis. Chodź pokaże ci gdzie ją zanieść.
Wszedłem po schodach na górę. Już wiem po kim moja Amy jest taka śliczna. Położyłem moją księżniczkę na łóżku i przykryłem ją kocem leżącym w nogach. Pocałowałem ją jeszcze w czoło i zszedłem na dół. 
Amelia
Musiałam zasnąć w samochodzie. Otworzyłam oczy i zdziwiona podziwiałam wnętrze mojego pokoju . Przeciągnęłam się i wstałam. Nie zwróciłam uwagi na sandały leżące obok. Na boso pokonałam cały korytarz i drewniane schody. Z salonu dobiegały mnie śmiechy. Oparłam się o ścianę i patrzyłam jak Lou rozmawia z moją mamą. Podniósł głowę do góry i spojrzał na mnie. Uśmiechnął się do mnie szeroko. 
- Cześć mamo.- powiedziałam podchodząc bliżej.
- No dzień dobry. 
Rodzicielka wstała z kanapy i mnie przytuliła. 
- Louis powiedział, że jesteś na zwolnieniu i zostaniecie na cały tydzień.
- Tak powiedział? Ja nic nie wiem. Czasem za nim nie nadążam.
- Amelio a czemu jesteś na zwolnieniu?- zapytał mnie Greg.
- Bo...- zastanawiałam się jak im oznajmić że jestem w ciąży.- Z Louisem będziemy mieli dzidziusia.
- Będę babcią?- zapytała. Pokiwałam twierdząco głową, a ona jeszcze mocniej mnie przytuliła.- Który miesiąc.
- Trzeci mamo.
- Nic po tobie nie widać.- zauważyła.
- Zasługa luźnych bluzek. Dorobiłam się lekkiego brzuszka.
- Tak się cieszę. A co na to lekarz?
- Powiedział, że nie ma zagrożenia. Ja też się cieszę.
- Może coś zjesz?
- Tak, bo jestem strasznie głodna.
Moja mama poszła do kuchni, a ja usiadłam na kanapie obok Louisa.
- Chyba polubię twoje niespodzianki.- stwierdziłam.
- To dobrze bo to jeszcze nie koniec.
- Nie koniec? Lou co ty jeszcze wymyśliłeś?
- Nie powiem bo to ma być niespodzianka.
Greg przysłuchujący się naszej rozmowie zaczął się śmiać. Mama przyniosła nam kanapki. Od razu zabrałam się za jedzenie. Lou z uśmiechem przyglądał się jak jem.
- Co?- zapytałam
- Nic. Jedz to pójdziemy na spacer.
- Jem przecież.
Louis
Jak Amy spała to ja porozmawiałem z jej ojczymem. Postanowiłem się jej oświadczyć. Moje kochanie zjadło, z góry zniosłem jej sweterek i poszliśmy na spacer. Szliśmy plażą trzymając się za ręce. Zatrzymałem się, tak to będzie odpowiednia chwila. Uklęknąłem przed nią i z kieszeni wyjąłem pierścionek.
- Moje najdroższe kochanie. Kocham cię najbardziej na świecie i nie wyobrażam sobie życie bez ciebie. Więc mam jedno pytanie. Czy zostaniesz moją żoną.
Bałem się, że za chwilę ucieknie. Odwróci się na pięcie i gdzieś pobiegnie. Jednak nie zrobiła tego. Podeszła do mnie bliżej.
- Nie.- powiedziała a mia cały świat usunął mi się spod nóg.


Tak wiem jestem straszna. Miał być wczoraj a jest dopiero dzisiaj. Przepraszam trochę mi się życie skomplikowało i jakoś nie miałam weny. Trochę was pomęczę. Jak mnie przekonacie to rozdział mogę dodać nawet jeszcze dzisiaj, ale musicie ładnie poprosić. Mile widziane komentarze i do następnego.

6 komentarzy:

  1. Początek słodki i romantyczny. Fajne niespodzianki Louis wymyśla. Też tak chcę ;) Nie no ale za końcówkę to ja cie własnoręcznie zabiję. Jak mogłaś?! On się tak stara,a ty wyskakujesz z "NIE"! Eh... proszę ładnie cię proszę dodaj dzisiaj. Kocham kocham i kocham i nie rań mi Lou

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam sie ze sky fall girl*. Rozdzial boski, ale zakonczeni… smutneeeeee… Biendy Lou! Mysle ze to mu sie sni, albo Amy sobie zartuje. Proszeee dodaj szybko rozdzial, bo serduszko Lou peknie! :D Proszeee! Amy sie zle poczula prawda? Heh, czekam na next ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Początek był taki Awww... a koniec.. taki beee.. Jak ona mogła się nie zgodzić? Może go wkręca? Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział swietny tylko koncowka mnie dobija, jak ona mogła sie nie zgodzic. prosze cie bardzo dodaj dzis kolejny :D - patrysia

    OdpowiedzUsuń
  5. Proszę :* ładnie proszę o następny rozdział. Muszę wiedzieć dlaczego ona powiedziała nie. No właśnie dlaczego? Proszę niech to będzie żart ok? Rozdział zajebisty!

    OdpowiedzUsuń
  6. jak to nie???
    smuteczek ;(
    kocham twój styl pisania
    czekam na nn
    plis dodaj jak najszybciej
    ;*

    OdpowiedzUsuń