środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 1 Serce ma swoją pamięć.

Louis 
- Pytałaś mnie kiedyś, czy będę tęsknił jak odejdziesz. Teraz znam odpowiedź, każdego dnia umieram na nowo, wiedząc że już nigdy nie zobaczę ciebie z uśmiechem na ustach. Nie zatopię się w twoich błękitnych oczach, nie poczuję smaku twoich ust. Wiesz miną już rok a to tak samo boli. Tęsknię.- powiedziałem.
Wyjaśnić wam dla czego w stoję w styczniowy poranek na cmentarzu. Dlaczego moje serce jest w kawałkach. Ostrzegam was to smutna historia bez happy endu.
Rok wcześniej
- Znowu chcesz się ze mną kłócić?- zapytałem.
- Myślisz, że czerpie z tego jakąś chorą satysfakcję.
 Jej niebieskie oczy, jej smutne niebieskie oczy. Chciałem ją wziąć w ramiona i przeprosić, ale z każdym moim krokiem ona oddalała się ode mnie coraz bardziej.
- Louis ja mam tego dość. Obwiniania mnie o każde zdjęcie w gazecie. Powiedziałam ci już dawno temu nie zrezygnuje z przyjaciół. Przestań być chorobliwie zazdrosny. 
Nasz temat kłótni Chris, najlepszy przyjaciel. Nie umiałem nie być o nią zazdrosny, kochałem ją tak bardzo. Odwróciła się do mnie tyłem, podszedłem do niej i ją objąłem.
- Ja się nie awanturuje jak widzę cię na zdjęciach z fankami. Zaufaj mi.
- Ufam, ale boję się, że ktoś mi ciebie zabierze.
- Jestem tylko twoja.- stwierdziła delikatnie mnie całując. Palce znużyłem w  jej blond włosach i zachłannie całowałem, kiedy rozległ się dzwonek jej telefonu.- Przepraszam.- powiedziała i odebrała telefon wychodząc do łazienki. Po chwili wróciła.- Louis muszę iść.
- To znowu on?- zapytałem.
- Tak, Louis ona ma teraz ciężki okres.
- Nie kazałem ci tego robić, ale nie dajesz mi wyboru. Albo on, albo ja.- spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach.- Wybieraj!- podniosłem głos.
- Porozmawiamy jak się uspokoisz.
- Jestem cholernie spokojny, jak wyjdziesz to możesz już nie wracać.
Spojrzenie jej niebieskich oczu było zimne i nieugięte. Otworzyła oczy jakby chciała coś powiedzieć, ale po chwili je zamknęła. Z szafy wyjęła walizkę i zaczęła pakować swoje rzeczy.
- Żegnaj Louis.- wyszła. 
Parę godzin później.
Odebrałem telefon, który uparcie dzwonił. Miałem nadzieję że to ona, ale nie. Na wyświetlaczu był nieznany numer.
- Tak słucham.
- Pan Louis Tomilnson?
- Przy telefonie.
- Chcieliśmy poinformować, że pańska dziewczyna Alexandra Proust miała wypadek.
- Co z nią?- wydukałem.
-Leży na intensywnej terapii w stanie krytycznym.
- Zaraz będę.
Zamówiłem sobie taksówkę bo nie byłem pewny czy dam radę prowadzić. Po godzinie mogłem trzymać ją za rękę. Podłączona do maszyn które podtrzymywały jej życie.
- Panie Tomilnson czy mógłbym prosić.
- Oczywiście.- wstałem z krzesła i zasunąłem szklane drzwi.
- Pani Alexandra wypełniła wniosek o nie reanimacje i oddanie swoich narządów do przeszczepu. Jeżeli jej stan ulegnie pogorszeniu nie będę miał innego wyjścia.
- Jakie są szanse, że ona z tego wyjdzie?
- Niewielkie.
Wróciłem do jej sali i usiadłem obok niej. Trzymałem za rękę, odgarniałem włosy.
- Proszę nie odchodź.- samotna łza spłynęła po moim policzku. - Zostań ze mną.
Wszystkie urządzenia, zaczęły piszczeć. Najgorszy scenariusz właśnie się spełniał. Lekarz wyszedł kręcąc głową. 
______________________________________________________________
Wiem, że jak na początek jest to smutne ale musiało się to tak zacząć. Mamy początek historii Louisa, niedługo dodam początek historii Amy. Mile widziane komentarze.


poniedziałek, 28 stycznia 2013

Prolog

Wyobraźcie sobie taką sytuację. Zwykła nastolatka, której jedne wypadek zmienia całe życie. Nagle okazuje się, że potrzebuje przeszczepu serca. Kilka miesięcy później znajduje się dawca. Operacja się udała, a dziewczyna może wrócić do dawnego życia. Kiedy nagle okazuje się, że już nic nie będzie takie same. Zaczyna lubić rzeczy, których wcześniej nie cierpiała. Chce zmienić całe swoje życie. 
______________________________________________________
To tak na dobry początek, rozdziały zacznę dodawać jak skończę jedno ze swoich obecnych opowiadań.