Amelia
Zapinałam akurat spodnie kiedy do łazienki wpadło całe One Direction. Niall i Louis był na czele.
- Amy powiedz im, że będzie dzidziuś.- poprosił blondynek.
- Oni myślą, że ich wkręcamy.- dodał Louis.
Spojrzałam na tę zgraję. Śmiać mi się chciało. Nic nie powiedziałam tylko dalej się ubierałam. Nakładałam marynarkę kiedy się domyślili i wyszli. Jednak nie są wcale tacy głupi. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Byłam blada, pewnie był to efekt wymiotowania od rana. Zrobiłam sobie lekki makijaż. Blond włosy zebrałam w luźny kok i wyszłam. Spodziewałam się, że będą czekać w pokoju, ale ich tam nie było. Założyłam na nogi czarne szpilki i zeszłam na dół. Kłócili się w kuchni.
- Amy ty powiedz. Jesteś w ciąży, czy nie?- zapytał Liam.
- Jestem. - odpowiedziałam szeroko się uśmiechając.
Zaczęli mnie przytulać i gratulować. Lou pękał z dumy. Dostałam śniadanie i sok pomarańczowy zamiast kawy.
- Powie mi ktoś gdzie jest moja kawa?- zapytałam.
Pięć par oczu spojrzało na mnie jak na kosmitę. Zadałam przecież normalne pytanie.
- Kotku tobie nie wolno pić kawy.- powiedział Lou.- Jesteś w ciąży.
- I nie mogę pić kawy.- jęknęłam.
- Proszę tylko nie płacz. Masz sok.- pokazał na szklankę.
- Ale ja nie lubię soku pomarańczowego.
- Mamy marchewkowy.- powiedział Lou.
Wszyscy spojrzeli na niego zaszokowani jak nalewał do wysokiej szklanki soku. Podał go mi a ja z uśmiechem upiłam łyk. Teraz wszyscy patrzyli na mnie.
- No co?
- Lou nie dzieli się swoim sokiem, tak jak i marchewkami.- odpowiedział Zayn.
- Mnie kocha więc się ze mną podzielił.
Zabrałam się za jedzenie jajecznicy. Dużo nie zjadłam bo zrobiło mi się niedobrze. Odsunęłam od siebie talerz i piłam sok.
- Nie smakuje ci?- zapytał Harry.
- Nie po prostu jest mi niedobrze.- odpowiedziałam.
- Moje ty biedactwo.- przytulił mnie Lou.
Wypiłam całą szklankę soku i pojechaliśmy do lekarza. Trochę się denerwowałam, ale najważniejsze, że był obok mnie Louis. Weszliśmy do gabinety.
- O pani Amelia. Zapraszam, wczoraj wyszła pani tak szybko.- powiedział lekarz.
- Trochę mnie pan zaszokował. Lekarze mówili, że ciąża jest bardzo ryzykowana.
- Jest ryzyko, ale stan pani zdrowia jest bardzo dobry, jest pani młodą kobietą. Wszystko sprzyja na pani korzyść. Ostatnie dwa miesiące będą najgorsze. Będzie musiała je pani spędzić w szpitalu, bo codziennie będziemy wyznaczać nową dawkę leków immunosupresyjnych.
- Czyli wszystko jest dobrze?- zapytał Lou.- Nic nie grozi Amy?
- Przy każdej ciąży jest ryzyko. Pani Amelia będzie musiała na siebie bardzo uważać, dużo odpoczywać i być pod stałą kontrolą lekarską. To tyle. Rozmawiałem z panią ginekolog i jest gotowa zostać pani lekarką.
Poszliśmy do gabinetu pani ginekolog, na monitorze oglądaliśmy nasze maleństwo. Był to czwarty tydzień. Wypisała mi tabletki i co najgorsze zwolnienie z pracy. Louis był szczęśliwy. Pojechaliśmy do redakcji, zawieźć je, a później wróciliśmy do domu.
- Louis ciąża to nie choroba.- jęknęłam kiedy zabronił mi samej zrobić sobie herbatę.- Chłopaki weźcie go ode mnie.- poprosiłam Zayna i Nialla.- On mnie zamęczy. Proszę zrobię co zechcecie tylko zabierzcie go.
Obaj zastanawiali się nad moją propozycją. Zaczęli po cichu coś szeptać między sobą.
- Chcemy twoje ciasto czekoladowe.- powiedzieli
- Jasne. Zaraz biorę się do pieczenia, tylko błagam zabierzcie go.
We trójkę gdzieś poszli a ja zabrałam się za robienie ciasta. Włączyłam muzykę. Wyciągnęłam wszystkie składniki i zabrałam się za robienie wypieku. Upiekłam trzy bo przy tych głodomorach to i tak mało. Sprzątnęłam kuchnię i poszłam nieco popracować. Przecież ja nie umiem bezczynnie siedzieć. Co mam robić na drutach dziać? Stukałam w klawiaturę kiedy do domu wrócili chłopacy. Louis zabrał mi laptopa.
- No ej oddaj mi go.- jęknęłam.
- Nie. Masz wolne.- powiedział pokazując mi język.
- Ale ja się nudzę.
- To książkę poczytaj.
- Dobra rzecz idę do księgarni.
Zanim Louis zdążył zareagować, założyłam bluzę i wyszłam.
Louis
Zrezygnowany opadłem na kanapę. Wykończy mnie ta kobieta. Moi przyjaciele śmiali się.
- Musisz dać jej trochę luzu. Ona nie lubi jak się ją kontroluje.
- Ale ja się o nią martwię.
- Po prostu trochę wyluzuj.
Harry poklepał mnie po plecach i za resztą poszedł do kuchni. Pachniało stamtąd ciastem. Razem z resztą zacząłem je jeść.
- Ona jest wspaniała.- powiedział Niall z pełnymi ustami.
- Ale moja.
- Twoja, ale podzielisz się nią z nami.
- Nie. Jestem samolubny.
Zapinałam akurat spodnie kiedy do łazienki wpadło całe One Direction. Niall i Louis był na czele.
- Amy powiedz im, że będzie dzidziuś.- poprosił blondynek.
- Oni myślą, że ich wkręcamy.- dodał Louis.
Spojrzałam na tę zgraję. Śmiać mi się chciało. Nic nie powiedziałam tylko dalej się ubierałam. Nakładałam marynarkę kiedy się domyślili i wyszli. Jednak nie są wcale tacy głupi. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Byłam blada, pewnie był to efekt wymiotowania od rana. Zrobiłam sobie lekki makijaż. Blond włosy zebrałam w luźny kok i wyszłam. Spodziewałam się, że będą czekać w pokoju, ale ich tam nie było. Założyłam na nogi czarne szpilki i zeszłam na dół. Kłócili się w kuchni.
- Amy ty powiedz. Jesteś w ciąży, czy nie?- zapytał Liam.
- Jestem. - odpowiedziałam szeroko się uśmiechając.
Zaczęli mnie przytulać i gratulować. Lou pękał z dumy. Dostałam śniadanie i sok pomarańczowy zamiast kawy.
- Powie mi ktoś gdzie jest moja kawa?- zapytałam.
Pięć par oczu spojrzało na mnie jak na kosmitę. Zadałam przecież normalne pytanie.
- Kotku tobie nie wolno pić kawy.- powiedział Lou.- Jesteś w ciąży.
- I nie mogę pić kawy.- jęknęłam.
- Proszę tylko nie płacz. Masz sok.- pokazał na szklankę.
- Ale ja nie lubię soku pomarańczowego.
- Mamy marchewkowy.- powiedział Lou.
Wszyscy spojrzeli na niego zaszokowani jak nalewał do wysokiej szklanki soku. Podał go mi a ja z uśmiechem upiłam łyk. Teraz wszyscy patrzyli na mnie.
- No co?
- Lou nie dzieli się swoim sokiem, tak jak i marchewkami.- odpowiedział Zayn.
- Mnie kocha więc się ze mną podzielił.
Zabrałam się za jedzenie jajecznicy. Dużo nie zjadłam bo zrobiło mi się niedobrze. Odsunęłam od siebie talerz i piłam sok.
- Nie smakuje ci?- zapytał Harry.
- Nie po prostu jest mi niedobrze.- odpowiedziałam.
- Moje ty biedactwo.- przytulił mnie Lou.
Wypiłam całą szklankę soku i pojechaliśmy do lekarza. Trochę się denerwowałam, ale najważniejsze, że był obok mnie Louis. Weszliśmy do gabinety.
- O pani Amelia. Zapraszam, wczoraj wyszła pani tak szybko.- powiedział lekarz.
- Trochę mnie pan zaszokował. Lekarze mówili, że ciąża jest bardzo ryzykowana.
- Jest ryzyko, ale stan pani zdrowia jest bardzo dobry, jest pani młodą kobietą. Wszystko sprzyja na pani korzyść. Ostatnie dwa miesiące będą najgorsze. Będzie musiała je pani spędzić w szpitalu, bo codziennie będziemy wyznaczać nową dawkę leków immunosupresyjnych.
- Czyli wszystko jest dobrze?- zapytał Lou.- Nic nie grozi Amy?
- Przy każdej ciąży jest ryzyko. Pani Amelia będzie musiała na siebie bardzo uważać, dużo odpoczywać i być pod stałą kontrolą lekarską. To tyle. Rozmawiałem z panią ginekolog i jest gotowa zostać pani lekarką.
Poszliśmy do gabinetu pani ginekolog, na monitorze oglądaliśmy nasze maleństwo. Był to czwarty tydzień. Wypisała mi tabletki i co najgorsze zwolnienie z pracy. Louis był szczęśliwy. Pojechaliśmy do redakcji, zawieźć je, a później wróciliśmy do domu.
- Louis ciąża to nie choroba.- jęknęłam kiedy zabronił mi samej zrobić sobie herbatę.- Chłopaki weźcie go ode mnie.- poprosiłam Zayna i Nialla.- On mnie zamęczy. Proszę zrobię co zechcecie tylko zabierzcie go.
Obaj zastanawiali się nad moją propozycją. Zaczęli po cichu coś szeptać między sobą.
- Chcemy twoje ciasto czekoladowe.- powiedzieli
- Jasne. Zaraz biorę się do pieczenia, tylko błagam zabierzcie go.
We trójkę gdzieś poszli a ja zabrałam się za robienie ciasta. Włączyłam muzykę. Wyciągnęłam wszystkie składniki i zabrałam się za robienie wypieku. Upiekłam trzy bo przy tych głodomorach to i tak mało. Sprzątnęłam kuchnię i poszłam nieco popracować. Przecież ja nie umiem bezczynnie siedzieć. Co mam robić na drutach dziać? Stukałam w klawiaturę kiedy do domu wrócili chłopacy. Louis zabrał mi laptopa.
- No ej oddaj mi go.- jęknęłam.
- Nie. Masz wolne.- powiedział pokazując mi język.
- Ale ja się nudzę.
- To książkę poczytaj.
- Dobra rzecz idę do księgarni.
Zanim Louis zdążył zareagować, założyłam bluzę i wyszłam.
Louis
Zrezygnowany opadłem na kanapę. Wykończy mnie ta kobieta. Moi przyjaciele śmiali się.
- Musisz dać jej trochę luzu. Ona nie lubi jak się ją kontroluje.
- Ale ja się o nią martwię.
- Po prostu trochę wyluzuj.
Harry poklepał mnie po plecach i za resztą poszedł do kuchni. Pachniało stamtąd ciastem. Razem z resztą zacząłem je jeść.
- Ona jest wspaniała.- powiedział Niall z pełnymi ustami.
- Ale moja.
- Twoja, ale podzielisz się nią z nami.
- Nie. Jestem samolubny.
Dzisiaj to tyle, bo ja mam cholernie mało czasu. Wiecie szkoła. Mam nadzieję, że się podobał. Mile widziane komentarze i do następnego. Ps. Następny w sobotę.
haha też by mnie wykończyła. Słodki i fajny rozdział. Nie mogę ci dłuższego napisać, bo mnie Morgan męczy.
OdpowiedzUsuńheheh końcówka mnie rozwaliła ;) Rozdział świetny ;) Czekam na next!
OdpowiedzUsuńAle świetny!:) A Lou jest taki śmieszny gdy tak przsadnie się martwi:D Czekam na next:*
OdpowiedzUsuńhehe rozdził zajebisty :D czekam na nn :D - patrysia
OdpowiedzUsuńPytasz się głupio, pewnie że się podobał:) I to ostatnie zdanie Louisa mnie rozbroiło :D
OdpowiedzUsuńAwwwwwwwww *______* Cudny rozdział ! < 33333 czekam na next!:*
OdpowiedzUsuńUwieeelbiam!!! Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńHahha, końcówka najlepsza! Rozdział boski! Czekam na nextt
OdpowiedzUsuń