niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 22 Zapamiętaj, wierz w siebie

Louis
Leżeliśmy na łóżku, ręce ciągle trzymałem na jej brzuchu. Byłem tak cholernie szczęśliwy. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Chciałem zacząć skakać z radości, zrobić tyle rzeczy.
- Lou a my damy sobie radę?- zapytała Amy opierając się na łokciach.
- Oczywiście, że damy. Będziemy szczęśliwą rodziną i nasze maleństwo będzie cię kochać i my będziemy kochać naszego dzidziusia. 
- Tak.- powiedziała mało przekonana.
- Kochanie czym się martwisz? Damy radę.- stwierdziłem.
Posadziłem ją sobie na kolanach, patrzyliśmy sobie w oczy. Widziałem strach w jej oczach. Nie chodziło tylko o to czy damy sobie radę
- Powiedz mi.- poprosiłem.
- Ale co?- zapytała spuszczając wzrok.
- Czego się tak na prawdę boisz?
- Przed przeszczepem mój lekarz powiedział, że to duże zagrożenie.
- A co powiedział dzisiaj lekarz?
- Nie wiem, za bardzo byłam oszołomiona.
- Pójdziemy jutro i się wszystkiego dowiemy.- nie mogłem pokazać, że też się boję.- Będzie dobrze.
Przytuliłem ją mocno do siebie. Będzie dobrze, powtórzyłem w myślach. Musi być dobrze. 
- Głodna jestem.- powiedziała przerywając ciszę.
- Wiesz w domu jest pizza. 
- I ty dopiero mi to mówisz.- oburzyła się i wstała z moich kolan.
- No wyleciało mi z głowy. 
- To wstawaj. Ja na prawdę jestem głodna. Teraz jest nas dwójka.- powiedziała uśmiechając się szeroko.
- No już. Przecież wstaję.- wstałem i wziąłem moją Amy na ręce.- Na pewno was jest dwójka? Nadal jesteś tak samo lekka.
- Louis.- jęknęła.
- Wiem przecież jak się nazywam.- pokazałem jej język.
- Nie odzywam się do ciebie. Postaw mnie na ziemi.
Zrobiłem jak kazała. Szła przede mną, a ja mogłem podziwiać jej zgrabne ciało. Nie zwracała na mnie uwagi. Usiadła za kółko mojego auta i ruszyła. Stałem na chodniku z otwartą buzią. Stałem tak, dopóki ze śmiechem, Amy z powrotem nie zaparkowała.
- Twoja mina jest rozbrajająca. Wsiadasz czy nie?- zapytała.
- Ja prowadzę.
- Zwariowałeś. Ja prowadzę.
- Nie kochanie ja prowadzę.- nawet otworzyłem jej drzwi.
- Dobra prowadź sobie.
Wysiadła z auta ustępując mi miejsca. Nawet się nie odwróciła tylko zaczęła iść. Jezu kobiety. Wysiadłem z samochodu i poszedłem za nią.
- Amy nie gniewaj się, po prostu nie lubię siedzieć jako pasażer.
- Dla mnie mogłeś zrobić wyjątek.- no nie ona płacze.
- Kochanie, przepraszam.
- Mam gdzieś twoje przepraszam.- warknęła.- Mógłbyś w końcu iść po ten samochód, przecież nie będę szła piechotą na drugi koniec miasta.
Ręką przeczesałem włosy i poszedłem po ten samochód. Już bez większych kryzysów dojechaliśmy do domu. Amy pobiegła od razu do kuchni.
- Gdzie ta pizza?- zapytała.
- Powinna być w lodówce.- odpowiedziałem.
- Nie ma jej.- stwierdziła, w tym samym momencie do kuchni wszedł Niall.
- Niezła pizza ci wyszła.
O nie, no przecież ona go zaraz zamorduje. Zrobiła smutną minę i poszła na górę.
- Co jest?- zapytał zdezorientowany Niall.
- Mnie się pytasz. Zrozumieć kobietę to jest wyczyn, ale ciężarnej kobiety się nie da zrozumieć.
Usiadłem przy wysepce. Niall stał i nad czymś się zastanawiał. Z szafki w kuchni wyją żelki i poszedł na górę.
Amelia
Siedziałam na łóżku, głupie humorki. Raz chciało mi się płakać, a raz mogłabym kogoś zamordować. Do pokoju ktoś zapukał.
- Amy przepraszam za pizze.- powiedział Niall, który wszedł do pokoju.- Mam żelki.
- Podzielisz się ze mną?- zapytałam.
- Jak mi odpowiesz na jedno pytanie.
- Wal.
- Jesteś w ciąży?
- Tak. Louis ci powiedział?
Blondynek usiadł obok mnie i podał mi paczkę żelek.
- Nie. Powiedział że kobiety ciężko zrozumieć, a ciężarne to już w ogóle. Fajnie, że będziecie mieli dziecko. Lou trochę się martwi.
- Już do niego schodzę.
Zeszłam na dół, Louis siedział w kuchni. Podeszłam do niego i usiadłam na jego kolanach.
- Ta pizza wyprowadziła mnie z równowagi. Miałam kiepski dzień.
- Rozumiem. Masz prawo być rozdrażniona, płaczliwa.- przytulił mnie.- Kocham cię. 
- Ja ciebie też.-Lou delikatnie pocałował mnie w usta. - Ej ja chce więcej.- jęknęłam kiedy odsuną się ode mnie.
- No chyba nie tutaj.
- No nie. U nas w sypialnie.
- To chodź.- oczy mu się śmiały jak małemu dziecku.
- To mnie zanieś.
Louis zaczął się śmiać, ale wstał. Owinęłam nogi wokół jego pasa, a ręce zarzuciłam na jego szyję. Dość szybko pokonał wszystkie schody. Położył mnie na łóżku, a sam zamknął drzwi na klucz. Zdjął z siebie swoją pasiastą koszulkę i zaczął mnie całować. Byłam już w samej bieliźnie kiedy odsunął się ode mnie.
- Ale nie zrobię wam krzywdy?- zapytał.
- Nie, nie zrobisz Lou.
Szeroko się uśmiechnął i znowu zaczął mnie całować. Męczył się z zapięciem od mojego stanika.
- No nie mów, że nie umiesz tego robić.- zaśmiałam się.
- Umiem.- oburzył się- Już.- powiedział z triumfem w głosie pokazując mi moją bieliznę. 
Zaczęłam się śmiać, ale zamknął mi usta pocałunkiem. Było nam wspaniale. 



Dzisiaj to tyle. Mam nadzieję, że się wam podobał. Następny dodam w środę. Mile widziane komenatarze i do następnego.

7 komentarzy:

  1. AAAAAAAAa ale super. Kurde ja już na miejscu Lou bym zwariowała. Tak chcę, nie tak chcę, tu, nie tu eh...współczuję stary. Rozdział słodki, zabawny i świetny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ghgsfjfofjfdhdaskljdfh *_____* Cudny rozdział. Te huśtawki nastroju, me gusta, uśmiać się przynajmniej można.!:D <3 Rozdział pomysłowy, oraz humorowy :) Z niecierpliwością czekam na next + pozdrawiam ++ weny ! <333 ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. rodział supeer :D czekam na next :] - patrysia

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny ;)Mam nadzieję że wszystko się ułoży... Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  5. Aawwww! No nie wytrzymam, dzisiaj na każdym blogu gdzie nie wejdę sceny łóżkowe i ero ero a mojego faceta nie ma w domu! Jeszcze dwa tygodnie w celibacie... (płacze) haha.
    Rozdział zajebisty biedny Louis będzie teraz musiał znosić zachcianki hihi :D

    OdpowiedzUsuń
  6. mrrr... słodko i cudownie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oczywiście, że się podoba.
    Rozdział genialny :)

    OdpowiedzUsuń