Amelia
Siedzieliśmy sobie z Louisem w salonie na kanapie kiedy z góry dobiegł nas dziewczęcy pisk. Po chwili siostra Louisa zbiegła na dół.
- On jest śliczny. Dziękuję Amy.- Zaczęła się do mnie tulić.- Cudowny jest ten pokój.
- Za pokój dziękuj Louisowi. Ja o niczym nie wiedziałam.
- Dziękuję braciszku- powiedziała już mniej entuzjastycznie.
- No wiesz ty jesteś straszna.- Zauważył Louis.- Zero wdzięczności dla brata.
- Przecież powiedziałam dziękuję. Lou czepiasz się.
- Widzisz Louis czepiasz się- stwierdziłam ze śmiechem.- Lottie zaraz idziemy do chłopaków. Idź się szykuj.
Dziewczyna od razu pobiegła na górę, a ja została sama ze swoim narzeczonym. Chłopak wciągnął mnie na kolana. Patrząc mi w oczy powiedział.
- Ona bardzo cię lubi, właściwie wszystkie cztery cię lubią. Moja mama i tata też. Cieszy mnie to.
- Mnie też- stwierdziłam i delikatnie go pocałowałam.
Louis pogłębił pocałunek, jego dłonie znalazły się pod koszulką na moim ciążowym brzuszku. Z niebywałą ostrożnością ułożył mnie na kanapie nawet nie odrywając się od moich ust. Moim światem był teraz ocean znajdujący się w jego niebieskich oczach. Lou zaczął podwijać moją bluzkę coraz wyżej i gdyby nie Lottie już by leżała gdzieś na ziemi.
- Ja już jestem... Ups... Już się odwracam.
Ze śmiechem odepchnęła od siebie Louisa, który wydał niezadowolony jęk. Poprawiłam swoją bluzkę i włosy. Spojrzałam na blondynkę, jeansy i koszulkę z wielkim kwiatem przebrała się w czarne szorty i zapinaną bluzeczkę na ramiączkach <klik>. Pojechaliśmy do chłopaków. Od razu było widać, że Niall nie jest obojętny dla Lottie. Zaczęli z nami oglądać film, ale po jakiejś godzinie, zabierając cały popcorn poszli na górę. Louis spojrzał zaszokowany na parę wchodzącą po schodach, a później na mnie. Posłałam mu szeroki uśmiech i z powrotem oparłam się o jego tors. Film był cholernie nudny. Chłopacy włączyli jakiś wyciskacz łez trwający przeszło cztery godziny.
- Nigdy więcej nie pozwolę wam wybierać filmu- jęknęłam przeciągając się.- Nie mam problemu z zasypianiem, tak mi się przynajmniej zdaje.
- Myśleliśmy, że będzie fajny- zaczął bronić się Harry.
- Nigdy więcej. Co Lou wracamy do domku?
- Tak- zgodził się ze mną.- Pójdę po Lottie.
Mój narzeczony poszedł na górę, a ja dalej siedziałam na kanapie. Położyłam rękę na moim brzuchu. Czułam kopnięcia, wcale nie delikatne. Jak na taką małą istotkę miała bardzo dużo siły.
- Moja chrześniaczka kopie?- zapytał Harry.
- No ruchliwa jest- powiedziałam z uśmiechem.- Jak chcesz się do czegoś przydać to pomóż mi wstać.
Harry pomógł mi się podnieść. Z góry zszedł Lou, ale bez Lottie. Spojrzałam na niego pytająco.
- Śpi, nie będę jej przecież budził.
- No nie.
Pojechaliśmy do domu.
Kilka dni później
Leżałam na łóżku, Lou był w łazience. Muszę z nim poważnie porozmawiać. Mój narzeczony wyszedł z łazienki tylko w bokserkach.
- Ale masz poważną minę- stwierdził.
- Lou możemy porozmawiać?
- Oczywiście kochanie.
Usiadł obok mnie na łóżku i już swoim stałym zwyczajem położył dłoń na moim brzuchu.
- Dobrze to o czym musimy porozmawiać? Minę masz jakby ktoś umarł.
- Weźmy ten ślub.
- Weźmiemy kochanie, sama mówiłaś, że jak urodzi się nasza córeczka.
- Chcę wziąć go teraz, przecież nie wiadomo co się może stać. Louis doskonale wiesz jakie jest zagrożenie.
- Czemu do jasnej cholery od razu zakładasz najgorsze?! Nic ci nie będzie. Amy nawet nie waż się myśleć, że pozwolę ci odejść.
- Ja nie chce umierać, po prostu jakby zdarzyło się najgorsze... Louis kocham cię ponad życie i chciałabym być twoją żoną. Nawet jeśli miałabym pożegnać się z tym światem za parę miesięcy.
- Przestań tak mówić. Przestań.- widziałam łzy w jego oczach.- Proszę cię przestań tak mówić. Razem wychowamy naszą córeczkę. Razem rozumiesz.
- Lou to ty zrozum mnie.
- No właśnie nie mogę. Zachowujesz się jakby to były ostatnie chwilę spędzone razem. Dobrze weźmiemy ten ślub. Zrobią wszystko żebyś była szczęśliwa.
Pocałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju.
Siedzieliśmy sobie z Louisem w salonie na kanapie kiedy z góry dobiegł nas dziewczęcy pisk. Po chwili siostra Louisa zbiegła na dół.
- On jest śliczny. Dziękuję Amy.- Zaczęła się do mnie tulić.- Cudowny jest ten pokój.
- Za pokój dziękuj Louisowi. Ja o niczym nie wiedziałam.
- Dziękuję braciszku- powiedziała już mniej entuzjastycznie.
- No wiesz ty jesteś straszna.- Zauważył Louis.- Zero wdzięczności dla brata.
- Przecież powiedziałam dziękuję. Lou czepiasz się.
- Widzisz Louis czepiasz się- stwierdziłam ze śmiechem.- Lottie zaraz idziemy do chłopaków. Idź się szykuj.
Dziewczyna od razu pobiegła na górę, a ja została sama ze swoim narzeczonym. Chłopak wciągnął mnie na kolana. Patrząc mi w oczy powiedział.
- Ona bardzo cię lubi, właściwie wszystkie cztery cię lubią. Moja mama i tata też. Cieszy mnie to.
- Mnie też- stwierdziłam i delikatnie go pocałowałam.
Louis pogłębił pocałunek, jego dłonie znalazły się pod koszulką na moim ciążowym brzuszku. Z niebywałą ostrożnością ułożył mnie na kanapie nawet nie odrywając się od moich ust. Moim światem był teraz ocean znajdujący się w jego niebieskich oczach. Lou zaczął podwijać moją bluzkę coraz wyżej i gdyby nie Lottie już by leżała gdzieś na ziemi.
- Ja już jestem... Ups... Już się odwracam.
Ze śmiechem odepchnęła od siebie Louisa, który wydał niezadowolony jęk. Poprawiłam swoją bluzkę i włosy. Spojrzałam na blondynkę, jeansy i koszulkę z wielkim kwiatem przebrała się w czarne szorty i zapinaną bluzeczkę na ramiączkach <klik>. Pojechaliśmy do chłopaków. Od razu było widać, że Niall nie jest obojętny dla Lottie. Zaczęli z nami oglądać film, ale po jakiejś godzinie, zabierając cały popcorn poszli na górę. Louis spojrzał zaszokowany na parę wchodzącą po schodach, a później na mnie. Posłałam mu szeroki uśmiech i z powrotem oparłam się o jego tors. Film był cholernie nudny. Chłopacy włączyli jakiś wyciskacz łez trwający przeszło cztery godziny.
- Nigdy więcej nie pozwolę wam wybierać filmu- jęknęłam przeciągając się.- Nie mam problemu z zasypianiem, tak mi się przynajmniej zdaje.
- Myśleliśmy, że będzie fajny- zaczął bronić się Harry.
- Nigdy więcej. Co Lou wracamy do domku?
- Tak- zgodził się ze mną.- Pójdę po Lottie.
Mój narzeczony poszedł na górę, a ja dalej siedziałam na kanapie. Położyłam rękę na moim brzuchu. Czułam kopnięcia, wcale nie delikatne. Jak na taką małą istotkę miała bardzo dużo siły.
- Moja chrześniaczka kopie?- zapytał Harry.
- No ruchliwa jest- powiedziałam z uśmiechem.- Jak chcesz się do czegoś przydać to pomóż mi wstać.
Harry pomógł mi się podnieść. Z góry zszedł Lou, ale bez Lottie. Spojrzałam na niego pytająco.
- Śpi, nie będę jej przecież budził.
- No nie.
Pojechaliśmy do domu.
Kilka dni później
Leżałam na łóżku, Lou był w łazience. Muszę z nim poważnie porozmawiać. Mój narzeczony wyszedł z łazienki tylko w bokserkach.
- Ale masz poważną minę- stwierdził.
- Lou możemy porozmawiać?
- Oczywiście kochanie.
Usiadł obok mnie na łóżku i już swoim stałym zwyczajem położył dłoń na moim brzuchu.
- Dobrze to o czym musimy porozmawiać? Minę masz jakby ktoś umarł.
- Weźmy ten ślub.
- Weźmiemy kochanie, sama mówiłaś, że jak urodzi się nasza córeczka.
- Chcę wziąć go teraz, przecież nie wiadomo co się może stać. Louis doskonale wiesz jakie jest zagrożenie.
- Czemu do jasnej cholery od razu zakładasz najgorsze?! Nic ci nie będzie. Amy nawet nie waż się myśleć, że pozwolę ci odejść.
- Ja nie chce umierać, po prostu jakby zdarzyło się najgorsze... Louis kocham cię ponad życie i chciałabym być twoją żoną. Nawet jeśli miałabym pożegnać się z tym światem za parę miesięcy.
- Przestań tak mówić. Przestań.- widziałam łzy w jego oczach.- Proszę cię przestań tak mówić. Razem wychowamy naszą córeczkę. Razem rozumiesz.
- Lou to ty zrozum mnie.
- No właśnie nie mogę. Zachowujesz się jakby to były ostatnie chwilę spędzone razem. Dobrze weźmiemy ten ślub. Zrobią wszystko żebyś była szczęśliwa.
Pocałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju.
Dzisiaj to tyle. Mam nadzieję, że się podobał. Mile widziane komentarze i do następnego.