poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 9 Miłość kpi sobie z rozsądku

Amelia
Praca. Cały dzień, zamiast się na niej skupić, myślałam o Louise. Kiedy zegarek na ścianie wskazywał 4.40 myślałam, że nie usiedzę na miejscu. W jako takim skupieniu wprowadzałam ostatnie poprawki do artykułu o One Direction kiedy przez szklane drzwi wszedł Louis. Nie usiadł na krześle na przeciwko, tylko obszedł biurko i stanął za mną.
- Nie ładnie tak czytać komuś przez ramię.- powiedziałam obracając się na krześle. 
- To w jednej piątej jest o mnie.- stwierdził i wrócił do czytania.- Tutaj trzeba dopisać, że spotyka się z piękną panią redaktor Amelią.
- Może lepiej nie, jeszcze te wasze fanki mnie znajdą.
- Za mną nic ci nie grozi.- powiedział zbliżając swoją twarz do mojej.
Spojrzałam w błękit jego oczu i szeroko się uśmiechnęłam. Louis pochylił się jeszcze bardziej nade mną i delikatnie musną moje usta. Akurat w tej chwili do gabinetu musiała wejść moja asystentka. Oderwaliśmy się od siebie.
- Przepraszam.- powiedziała speszona i wyszła.
Lou się tylko zaśmiał  i znowu jego usta były na moich. Wplotłam palce w jego włosy i przyciągnęłam go jeszcze bliżej siebie. Zdyszani oderwaliśmy się od siebie. Opierając się o swoje czoła próbowaliśmy złapać normalny oddech.
- Idziemy?- zapytał.
Pokiwałam twierdząco głową i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Louis z dziwną miną mi się przyglądał.
- Wiesz, że jesteś pracoholiczką?
- Nie, to tylko kilak artykułów, które muszę przeczytać. 
- Praca zostaje w pracy, a ty odpoczywasz.
Lou zabrał moje teczki i położył je z powrotem na biurku, złapał mnie za rękę i wyciągnął mnie z biura.
- Louis.- jęknęłam zatrzymując się na korytarzu.
- Jeżeli będziesz stawiać opór to wezmę cię na ręce.
Nie mogę zaprzeczyć, że moje kąciki ust podniosły się na tę perspektywę. Z udawaną złością  poszłam za nim.
- Zajdziemy do mnie, muszę się przebrać?
- Dla mnie wyglądasz cudownie, ale jeżeli chcesz to tak.
- Dziękuję.
Pod redakcją stało zaparkowane czarne Lamborghini. Stanęłam jak wryta i wpatrywałam się w wóz. 
- Amy idziesz?
- Tak.- odpowiedziałam otrząsając się z szoku. Usiadłam na miejscu pasażera i pojechaliśmy do mnie.
Wpadłam szybko do domu, na kanapie siedziała Mia w dresach co było dziwne, bo powinna się szykować na obiad u chłopaków.
- Nie idziesz?- zapytałam
- Przecież mnie nie zaprosił.- stwierdziła.
- Nie zaprosił cię?- zdziwiłam się.
- Nie.
- Może ja też zostanę?- zapytałam chociaż miałam wielką ochotę spędzić trochę czasu z Louisem.
- Nie idź, ja sobie pooglądam telewizję, leci program wspinaczkowy. 
Mimowolnie się skrzywiłam. Poszłam na górę się przebrać, serdecznie dość miałam szpilek. Szybko przebrałam się w białą bokserkę z napisami, ciemne jeansy i koszule  w kratkę. <klik> Założyłam jeszcze czarne conversy. Przeczesałam włosy i z kurtką w ręce zbiegłam na dół.
- Na pewno mam jechać?- zapytałam.
- Tak jedź i baw się dobrze.
- Dziękuję Mia.- przytuliłam przyjaciółkę i zeszłam na dół gdzie czekał na mnie Louis.- Jestem.- powiedziałam wsiadając do samochodu.
- Już się bałem, że ktoś mi ciebie porwał.- stwierdził ze śmiechem.
- Kto, może ta starsza pani z kotem.
- No nie wiem.
Ruszyliśmy, po 15 minutach byliśmy pod domem chłopaków. Louis otworzył mi drzwi, zatrzymał się przed samym wejściem.
- Tylko się nie przestrasz, normalni my nie jesteśmy.
- Zauważyłam.
Weszliśmy do środka, a tam panował idealny porządek, Lou musiał być w niezłym szoku bo stał z otwartą buzią.
- Amy, chyba pomyliłem dom.
Nie zdążyłam nic powiedzieć bo do przedpokoju wparował Harry. Jego uśmiech zgasł kiedy zobaczył, że nie ma z nami Mi.
- Czemu Mia nie przyjechała?- zapytał.
- Bo jej nie zaprosiłeś.- warknęłam.
- Ale ja myślałem, że jak ty to i ona. Głupi ja.- szkoda mi się go zrobiło więc postanowiłam mu pomóc.
- Jedź do niej, siedzi w domu i ogląda telewizję.
- To wezmę dla niej makaronu.
Uradowany Harry pobiegł chyba do kuchni, tak przynajmniej myślałam. Po chwili wrócił i zaczął się ubierać.
- Jak chcecie coś zjeść to nie stójcie w progu bo Niall wszystko zje i dzięki Amy.- powiedział i już go nie było.
Zdjęłam swoją kurtkę i poszliśmy do jadalni. Blondynek miał całą górę spaghetti na talerzu. Reszta nałożyła sobie  znacznie mniejsze porcje. 
- Louis on to wszystko zje?- zapytałam po cichu. 
- Tak i weźmie jeszcze dokładkę.
- O matko gdzie to się mieści?- powiedziałam już znacznie głośniej
- Nadal nie wiemy.- odpowiedzieli chórem.
Jakoś udało mi się zachować powagę, usiadłam na jednym krześle, za chwile obok mnie usiadł Louis podając mi talerz pełen spaghetti.
- I ja mam to zjeść?- zapytałam.
- Tak, chuda jesteś.
- Masz zamiar mnie utuczyć?
- Tak.- odpowiedział z uśmiechem.




Nie ma to jak obiad w rodzinnej atmosferze hihi. Harry tak się starał, a mu nie wyszło. Straszna jestem. Mam nadzieję, że co nie co wam się podobało w tym rozdziale bo bardzo ale to bardzo jestem przewiązana do mojej głowy. Mile widziane komentarze i do następnego.

5 komentarzy:

  1. ah jakie to cudowne. uwielbiam tą historię. Zresztą wiesz. Strasznie słodki rozdział, a początek wspaniały. Kocham, kocham kocham, a Harry...a Harry..nie mam słów ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe :D jesteś przywiązana do swojej głowy;p masz szczęście :) Mnie się rozdział bardzo podobał ;p ale z Harrego gapa... no nie wierzę, a nie właściwie to wierzę :D Louis taki słodki... awww :) Czekam na nexta, pozdrawiam Asiek :*

    OdpowiedzUsuń
  3. nie wiem juz co pisac w komentarzach bo wszystko co piszez jest cudowne *.* - patrysia

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj Hazza, Hazza. Tak źle i tak niedobrze.... Rozdział CUDOWNY:) Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń