Louis
Stałem na chodniku i rozglądałem się na wszystkie strony szukając w tłumie przechodniów Amy. Dostrzegłem ją siedzącą w samochodzie.
- Amy zaczekaj.- krzyknąłem, ale on już odpalała.
Niewiele myśląc pobiegłem w jej stronę. Wbiegłem pod koła jej auta, ona zaczęła hamować, opony wydały głośny pisk, a ja poczułem mocne uderzenie...
Podniosłem się do pozycji siedzącej, byłem cały spocony. Zapaliłem lampkę stojącą przy moim łóżku i odetchnąłem z ulgą. Byłem w jednym kawałku. Moja ulga szybko ustąpiła bo obok mnie nie leżała Amy. Do ręki wziąłem telefon. Spojrzałem na datę, nie zgadzała mi się. Przecież powinien być już lipiec. Wstałem z łóżka i poszedłem do pokoju obok gdzie spał Harold. Obudziłem go.
- Louis co jest?- zapytał zaspany.
- Który dzisiaj mamy?
- A która jest godzina?
- koło trzeciej rano.
- To 23 marca 2013 roku.- odpowiedział.
- Dzięki.
- Louis a po co ci to wiedzieć?
- Bo przyśniło mi się coś strasznego.- odpowiedziałem.
- Jak zrobisz mi kawę to pogadamy.
Zeszliśmy na dół, w kuchni przygotowałem dwie kawy i zacząłem mu opowiadać. Najpierw o tych wspaniałych chwilach, a później o tym jak ją okłamałem.
- To oznacza, że musisz powiedzieć Amy całą prawdę.
- Jak tylko wyjdzie ze szpitala to jej powiem. Powiem jej wszystko.- obiecałem mu.
Z samego rana pojechałem do Amy, kupiłem jej kwiaty. Dzisiaj wyglądała znacznie lepiej. Uśmiechnęła się do mnie jak tylko wszedłem do sali.
- Jakie piękne.- powiedziała jak tylko podałem jej bukiet czerwonych tulipanów. - Dziękuję Lou.
- To nic takiego kochanie.- pocałowałem ją w usta.- Kiedy cię wypiszą?- zapytałem.
- Lekarz powiedział, że po dzisiejszych badaniach mi powie.- odpowiedziała.- Louis coś się stało?- zapytała.
- Nie nic się nie stało. Po prostu się o ciebie martwię.- odpowiedziałem łapiąc ją za rękę.
- Nie masz się o co martwić.- stwierdziła uśmiechając się.
- Ale pomartwić się mogę?
- No możesz ja ci nie zabronię.
Pochyliłem się i skradłem jej jednego całusa, chciałem jeszcze jednego, ale do sali wszedł lekarz.
- Mogę ją porwać na kilka badań?
- Ale odda mi ją pan?- zapytałem
- Tak, oddam za młoda jest, mam córkę w jej wieku.- odpowiedział ze śmiechem.
Nie wiedziałem co mam ze sobą robić, bałem się tego co pokażą wyniki. Od pielęgniarek poprosiłem o wazon do kwiatów, kupiłem kilka gazet dla Amelii. Jak wróciłem to siedziała na łóżku i szeroko się uśmiechała.
- Dzisiaj mnie wypiszą.- powiedziała.
Niewiele myśląc podszedłem do niej i porwałem na ręce. Dobrze, że nic jej nie jest. Wrócimy i ja piwem jej prawdę. Nie mogę doprowadzić do sytuacji ze snu. Pojechałem po rzeczy dla niej. Godzinę później moja dziewczyna wyszła z łazienki ubrana. Zajechałem pod naszą willę.
- Czemu nie zawiozłeś mnie do domu?- zapytała.
- Bo chciałbym o czymś z tobą porozmawiać.- odpowiedziałem.
Amelia
Louis chodził po salonie w tę i z powrotem, próbował mi coś powiedzieć. Od rana był jakiś dziwny.
- Powiesz w końcu o co chodzi.
- Bo ty masz serce Alex.- powiedział, a mnie zamurowało.
- Skąd wiesz?- zapytałam.
- Lekarz mi powiedział. Amy, ale ja cię kocham. Nie dla serce tylko kocham cię całą. Ten cudowny uśmiech, te zielone oczy, to jak potrafisz dogryźć Harry'emu chociaż wiem, że go lubisz. Kocham ten twój pracoholizm. Kocham w tobie wszystko, a te serce jest twoje nie Alex. Zrozumiałem to od razu.
- Mam serce twojej nieżyjącej dziewczyny?- zapytałam a on pokiwał twierdząco głową.- Mówisz, że mnie kochasz.
- Najbardziej na świecie.
- I nie ze względu na to?
- Nie, to nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia.
- Czemu mi to mówisz?
- Bo przyśniło mi się, że ci tego nie powiedziałem usłyszałaś fragment rozmowy i wszystko się posypało. Nie chcę tego, nie chcę się stracić.
- Gdyby nie to pewnie byś mi nie powiedział?- zapytałam.
- Nie wiem. Nie wiedziałem co mam zrobić z tą informacją. Amy jedyne czego jestem pewien to tego, że cię kocham.
Wstałam z kanapy i podeszłam do niego. Musnęłam jego usta i po prostu wyszłam. Musiałam sobie wszystko przemyśleć. Siedziałam w pociągu do Portland. W uszach miałam słuchawki.
Szłam wydeptaną ścieżką, wiał dosyć zimny wiatr. Dziękowałam, że Louis przywiózł mi kozaki na płaskim obcasie. Ustałam pod latarnią morską. Skierowałam się w stronę jej białych drzwi. Krętymi schodami weszłam na samą górę, gdzie siedział Ethan.
- Amelia jak ja dawno cię nie widziałem.- powiedział staruszek.
- Dość długo mnie tu nie było.- stwierdziłam patrząc na morze.
- Co cię gnębi?
- To dosyć skomplikowana historia.
- Jestem stary, ale nie głupi. Mów co ci leży na sercu.
Opowiedziałam staruszkowi całą historię. Czekałam aż coś powie.
- Kochasz go?- zapytał
- Tak.- odpowiedziałam, nawet nie musiałam się zastanawiać nad odpowiedzią.
- To jedź do niego. On też cię kocha, nie ma nad czym myśleć. Teraz pewnie martwi się o ciebie.
Na potwierdzenie jego słów moja komórka znowu zadzwoniła. Spojrzałam na wyświetlacz urządzenia, dzwoniła Mia, ale miałam od cholery nieodebranych połączeń od Louisa. Odebrałam.
- Amy gdzie ty się podziewasz?
- Tam gdzie mi się łatwiej myśli.- odpowiedziałam.
- To mu to powiedz, bo Louis jest gotowy zjeździć całą Anglię.
- Powiedz mu, żeby nigdzie nie jeździł, powinnam niedługo wrócić.
- Przemyślałaś wszystko?
- Tak, Ethan mi pomógł.
- To mądry staruszek. Wracaj szybko, a ja uspokoję Louisa.
- Dzięki Mia.
Stałem na chodniku i rozglądałem się na wszystkie strony szukając w tłumie przechodniów Amy. Dostrzegłem ją siedzącą w samochodzie.
- Amy zaczekaj.- krzyknąłem, ale on już odpalała.
Niewiele myśląc pobiegłem w jej stronę. Wbiegłem pod koła jej auta, ona zaczęła hamować, opony wydały głośny pisk, a ja poczułem mocne uderzenie...
Podniosłem się do pozycji siedzącej, byłem cały spocony. Zapaliłem lampkę stojącą przy moim łóżku i odetchnąłem z ulgą. Byłem w jednym kawałku. Moja ulga szybko ustąpiła bo obok mnie nie leżała Amy. Do ręki wziąłem telefon. Spojrzałem na datę, nie zgadzała mi się. Przecież powinien być już lipiec. Wstałem z łóżka i poszedłem do pokoju obok gdzie spał Harold. Obudziłem go.
- Louis co jest?- zapytał zaspany.
- Który dzisiaj mamy?
- A która jest godzina?
- koło trzeciej rano.
- To 23 marca 2013 roku.- odpowiedział.
- Dzięki.
- Louis a po co ci to wiedzieć?
- Bo przyśniło mi się coś strasznego.- odpowiedziałem.
- Jak zrobisz mi kawę to pogadamy.
Zeszliśmy na dół, w kuchni przygotowałem dwie kawy i zacząłem mu opowiadać. Najpierw o tych wspaniałych chwilach, a później o tym jak ją okłamałem.
- To oznacza, że musisz powiedzieć Amy całą prawdę.
- Jak tylko wyjdzie ze szpitala to jej powiem. Powiem jej wszystko.- obiecałem mu.
Z samego rana pojechałem do Amy, kupiłem jej kwiaty. Dzisiaj wyglądała znacznie lepiej. Uśmiechnęła się do mnie jak tylko wszedłem do sali.
- Jakie piękne.- powiedziała jak tylko podałem jej bukiet czerwonych tulipanów. - Dziękuję Lou.
- To nic takiego kochanie.- pocałowałem ją w usta.- Kiedy cię wypiszą?- zapytałem.
- Lekarz powiedział, że po dzisiejszych badaniach mi powie.- odpowiedziała.- Louis coś się stało?- zapytała.
- Nie nic się nie stało. Po prostu się o ciebie martwię.- odpowiedziałem łapiąc ją za rękę.
- Nie masz się o co martwić.- stwierdziła uśmiechając się.
- Ale pomartwić się mogę?
- No możesz ja ci nie zabronię.
Pochyliłem się i skradłem jej jednego całusa, chciałem jeszcze jednego, ale do sali wszedł lekarz.
- Mogę ją porwać na kilka badań?
- Ale odda mi ją pan?- zapytałem
- Tak, oddam za młoda jest, mam córkę w jej wieku.- odpowiedział ze śmiechem.
Nie wiedziałem co mam ze sobą robić, bałem się tego co pokażą wyniki. Od pielęgniarek poprosiłem o wazon do kwiatów, kupiłem kilka gazet dla Amelii. Jak wróciłem to siedziała na łóżku i szeroko się uśmiechała.
- Dzisiaj mnie wypiszą.- powiedziała.
Niewiele myśląc podszedłem do niej i porwałem na ręce. Dobrze, że nic jej nie jest. Wrócimy i ja piwem jej prawdę. Nie mogę doprowadzić do sytuacji ze snu. Pojechałem po rzeczy dla niej. Godzinę później moja dziewczyna wyszła z łazienki ubrana. Zajechałem pod naszą willę.
- Czemu nie zawiozłeś mnie do domu?- zapytała.
- Bo chciałbym o czymś z tobą porozmawiać.- odpowiedziałem.
Amelia
Louis chodził po salonie w tę i z powrotem, próbował mi coś powiedzieć. Od rana był jakiś dziwny.
- Powiesz w końcu o co chodzi.
- Bo ty masz serce Alex.- powiedział, a mnie zamurowało.
- Skąd wiesz?- zapytałam.
- Lekarz mi powiedział. Amy, ale ja cię kocham. Nie dla serce tylko kocham cię całą. Ten cudowny uśmiech, te zielone oczy, to jak potrafisz dogryźć Harry'emu chociaż wiem, że go lubisz. Kocham ten twój pracoholizm. Kocham w tobie wszystko, a te serce jest twoje nie Alex. Zrozumiałem to od razu.
- Mam serce twojej nieżyjącej dziewczyny?- zapytałam a on pokiwał twierdząco głową.- Mówisz, że mnie kochasz.
- Najbardziej na świecie.
- I nie ze względu na to?
- Nie, to nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia.
- Czemu mi to mówisz?
- Bo przyśniło mi się, że ci tego nie powiedziałem usłyszałaś fragment rozmowy i wszystko się posypało. Nie chcę tego, nie chcę się stracić.
- Gdyby nie to pewnie byś mi nie powiedział?- zapytałam.
- Nie wiem. Nie wiedziałem co mam zrobić z tą informacją. Amy jedyne czego jestem pewien to tego, że cię kocham.
Wstałam z kanapy i podeszłam do niego. Musnęłam jego usta i po prostu wyszłam. Musiałam sobie wszystko przemyśleć. Siedziałam w pociągu do Portland. W uszach miałam słuchawki.
Szłam wydeptaną ścieżką, wiał dosyć zimny wiatr. Dziękowałam, że Louis przywiózł mi kozaki na płaskim obcasie. Ustałam pod latarnią morską. Skierowałam się w stronę jej białych drzwi. Krętymi schodami weszłam na samą górę, gdzie siedział Ethan.
- Amelia jak ja dawno cię nie widziałem.- powiedział staruszek.
- Dość długo mnie tu nie było.- stwierdziłam patrząc na morze.
- Co cię gnębi?
- To dosyć skomplikowana historia.
- Jestem stary, ale nie głupi. Mów co ci leży na sercu.
Opowiedziałam staruszkowi całą historię. Czekałam aż coś powie.
- Kochasz go?- zapytał
- Tak.- odpowiedziałam, nawet nie musiałam się zastanawiać nad odpowiedzią.
- To jedź do niego. On też cię kocha, nie ma nad czym myśleć. Teraz pewnie martwi się o ciebie.
Na potwierdzenie jego słów moja komórka znowu zadzwoniła. Spojrzałam na wyświetlacz urządzenia, dzwoniła Mia, ale miałam od cholery nieodebranych połączeń od Louisa. Odebrałam.
- Amy gdzie ty się podziewasz?
- Tam gdzie mi się łatwiej myśli.- odpowiedziałam.
- To mu to powiedz, bo Louis jest gotowy zjeździć całą Anglię.
- Powiedz mu, żeby nigdzie nie jeździł, powinnam niedługo wrócić.
- Przemyślałaś wszystko?
- Tak, Ethan mi pomógł.
- To mądry staruszek. Wracaj szybko, a ja uspokoję Louisa.
- Dzięki Mia.
Tego się pewnie nie spodziewaliście. No ja sama nie myślałam, że zrobię to wszystko snem, ale jakoś musiałam uratować biednego Louisa. Z prośbą, na dole znajdziecie ankietę moglibyście zagłosować? Byłabym bardzo wdzięczna. Mile widziane komentarze i do następnego. Ps. Mam nadzieję że jajka były smaczne hihi ♥
wspanialy rozdzial ja wiedzialam ze to sen. licze na szczesliwe zakonczenie a teraz spadam szukac ci dziewcynki
OdpowiedzUsuńWoW zaskoczyłaś mnie ;) W pozytywnym sensie oczywiście... czekam na next!
OdpowiedzUsuńfajnie, fajnie już myślałam, że to naprawdę ;p
OdpowiedzUsuńA juz myslałam ze mu sie cos stanie. Super ze tak to skończyłaś :D czekam na nn - patrysia
OdpowiedzUsuńBoziulku jak to dobrze że to tylko sen:)
OdpowiedzUsuń