Louis
Znowu to samo, znowu świat usuwał mi się spod nóg. Dopiero co ją spotkałem, a ktoś chciał mi ją zabrać.
- Pani Tomilnson proszę do mojego gabinetu.- powiedział lekarz.
Wstałem i poszedłem za nim zostawiając chłopaków na korytarzu.
- Wie pan, że ona jest po przeszczepie?- zapytał.
- Tak wiem, po przeszczepie serca.
- A wie pan kto był dawcą?
Pokiwałem przecząco głową, co mnie niby obchodziło kto był dawcą i nagle mnie olśniło, to było serce Alex. Wypadłem z gabinetu, najpierw szedłem a później biegłem korytarzem. Stałem teraz na cmentarzu i wpatrywałem się w marmurową płytę. Myślałem, nad wszystkim. Nad Alex i nad Amy. Przecież nie wiedziałem, że to serce Alex. Nie można kogoś kochać dla jego serca. Można tylko kochać za wszystko i tak był z Amy. Kochałem ją całą, rozświetliła cały mój świat.
Czerwiec 2013
Amelia
Od incydentu jaki zdarzył się wtedy u Louisa nigdy się to już nie powtórzyło. Wyszło, że byłam uczulana na leki immunosupresyjne. Wiele się wtedy zmieniło. Uświadomiłam sobie, że kocham Louisa. Stałam właśnie w moim pokoju i przeglądałam się w lustrze. Kremowa sukienka, w czarne wzory, jasne sandałki na obcasie <klik>. Włosy miałam podkręcone i splecione w warkocz <klik>. Lekki makijaż, pociągnęłam jeszcze usta błyszczykiem. Najpierw zobaczyłam Louisa w lustrze, po chwili poczułam jak obejmuje mnie w tali i kładzie głowę na ramieniu.
- Zostałem już przemaglowany.- powiedział całując mnie w policzek.
- Wiesz, Greg jest policjantem.- powiedziałam wzruszając ramionami.
- Ale jak powiedziałem, że cię kocham to dał mi spokój.
- Bo to się liczy. Nie ważne kim jesteś, ważne że się kochamy.
Odwróciłam się w jego ramionach, teraz patrzyłam w jego niebieskie oczy. Mój własny, prywatny ocean spokoju.
- Jeszcze ci dzisiaj nie mówiłem, ale pięknie wyglądasz.
- Ty też prezentujesz się nie najgorzej.
Mój chłopak miał na sobie białą koszulę, czarną marynarkę i szary krawat w delikatne paski. Zabrałam się za odwiązywanie tego nieszczęsnego krawatu.
- Bez niego prezentujesz się o niebo lepiej.- stwierdziłam rzucając na łóżko krawat.
- Na prawdę, myślałem że z krawatem będzie lepiej.
- Nie. Uwierz mi na słowo.- powiedziałam i go pocałowałam.
- Jestem skłonny ci uwierzyć.
- Nie gadaj tylko całuj.- zaśmiałam się.
- Gołąbeczki idziemy.- do pokoju wparowała Mia.
Przyjaciółka była ubrana w filetową sukienkę, czarne szpilki <klik> . Blond włosy falami układały się wokół jej głowy. Niebieskie oczy skrzyły się radośnie. Na pewno z Haroldem nie dyskutowali o polityce.
- Już, nie gorączkuj się tak.- powiedziałam.
Lou złapał mnie za rękę i wynajętym autem całą czwórką pojechaliśmy do Urzędu Stanu Cywilnego. Mama miała już ślub kościelny i nie mogła go wziąć po raz drugi nawet jeśli mój tata nie żył.
Biliśmy brawo, bo właśnie urzędnik ogłosił ich małżeństwem. Wzruszyłam się. Impreza trwała w najlepsze, a ja patrzyłam na zachodzące słońce. Cieszyłam się, że mama jest szczęśliwa, ja też byłam.
- Czy mogę panią prosić.- usłyszałam głos Louisa.
- Oczywiście.
Ujęłam jego, Lou był dobrym tancerzem okręcił mnie wokół. Śmiałam się głośno. Znowu przyciągnął mnie do siebie. Czułam się bezpiecznie w jego ramionach. Szczęśliwa i kochana. Był moim własnym powietrzem, prywatną odmianą heroiny. Znalazłam to co szukałam.
- Kocham cię.- powiedziałam.
- Ja ciebie też Amelio.- złożył delikatny pocałunek na moich wargach.
Wróciliśmy na salę, tańczyła z wieloma gośćmi, ale najwięcej z Louisem. Gdzieś koło trzeciej rano, wraz z Lou wróciliśmy do domu. Ten wariat niósł mnie na rękach.
- Myślałam, że to pannę młodą przenosi się przez próg.
- Zawsze można mienić tradycje.- zaśmiał się Lou.
Powoli wchodził po schodach, czułam jego wzrok na sobie. Teraz, w tej chwili byłam pewna czego chcę, czego potrzebuję. W końcu weszliśmy do mojej sypialni. Lou postawił mnie na ziemi.
- To ja może pójdę pod prysznic.- powiedział, a to niby ja odwlekałam ten moment.
- To chodź.- stwierdziłam.
- Amy wiesz, że ja nie chcę cię do niczego zmuszać.
- Tak wiem, ale ja tego chcę Louis. Chcę ciebie.- na potwierdzenie moich słów zachłannie wpiłam się w jego usta.
Treść nie dla dzieci !!!
On zamiast pogłębić pocałunek odsunął mnie od siebie. Uważnie mi się przyglądał, przygryzłam dolną wargę. Teraz czułam jego zachłanne usta, tak wiele dające. Niby zwykły pocałunek, a jednak tak podniecający. Przycisnął mnie do najbliższej ściany. Zachłannie, wręcz brutalnie wodził dłońmi po moim ciele. Złapał mnie za nagie uda i podniósł do góry.
- Lou...- pocałunek.- co...- kolejny pocałunek- z tym...- prysznicem?
- Później.- odpowiedział mi podchodząc do łóżka.
Leżałam na materacu w samej bieliźnie, on patrzył na mnie z lekkim uśmiechem.
- Długo będziesz się mi tak przyglądał?!- zapytałam zirytowana.
Doprowadził mnie do takiego stanu a teraz się mi przygląda. Nic nie powiedział tylko mnie pocałował. Siedziałam na nim okrakiem i drażniąc się z nim odpinałam drobne guziczki białej koszuli. Kiedy wykonałam zadanie, zaczęła wodzić dłońmi po jego umięśnionym torsie, co raz drażniąc jego skórę paznokciami. Louis złapał mnie za ręce i teraz leżał na mnie. Najpierw całował moje usta, później szyję zostawiając na niej malinki. Po chwili jego usta przeniosły się na mój dekolt. Pozbył się mojej bielizny i swojej też.
- Kocham cię.- powiedział.
Spodziewałam się chodź odrobiny bólu, bo był to przecież mój pierwszy raz, a czułam samą przyjemność. W tej samej chwili osiągnęliśmy szczyt rozkoszy. Leżeliśmy obok siebie i próbowaliśmy unormować oddechy.
- Bardzo bolało?- zapytał.
- Ani odrobinkę.- odpowiedziała wtulając się w niego.- Kocham cię Louis.
Chłopak okrył nas kołdrą i po chwili oboje już spaliśmy.
Znowu to samo, znowu świat usuwał mi się spod nóg. Dopiero co ją spotkałem, a ktoś chciał mi ją zabrać.
- Pani Tomilnson proszę do mojego gabinetu.- powiedział lekarz.
Wstałem i poszedłem za nim zostawiając chłopaków na korytarzu.
- Wie pan, że ona jest po przeszczepie?- zapytał.
- Tak wiem, po przeszczepie serca.
- A wie pan kto był dawcą?
Pokiwałem przecząco głową, co mnie niby obchodziło kto był dawcą i nagle mnie olśniło, to było serce Alex. Wypadłem z gabinetu, najpierw szedłem a później biegłem korytarzem. Stałem teraz na cmentarzu i wpatrywałem się w marmurową płytę. Myślałem, nad wszystkim. Nad Alex i nad Amy. Przecież nie wiedziałem, że to serce Alex. Nie można kogoś kochać dla jego serca. Można tylko kochać za wszystko i tak był z Amy. Kochałem ją całą, rozświetliła cały mój świat.
Czerwiec 2013
Amelia
Od incydentu jaki zdarzył się wtedy u Louisa nigdy się to już nie powtórzyło. Wyszło, że byłam uczulana na leki immunosupresyjne. Wiele się wtedy zmieniło. Uświadomiłam sobie, że kocham Louisa. Stałam właśnie w moim pokoju i przeglądałam się w lustrze. Kremowa sukienka, w czarne wzory, jasne sandałki na obcasie <klik>. Włosy miałam podkręcone i splecione w warkocz <klik>. Lekki makijaż, pociągnęłam jeszcze usta błyszczykiem. Najpierw zobaczyłam Louisa w lustrze, po chwili poczułam jak obejmuje mnie w tali i kładzie głowę na ramieniu.
- Zostałem już przemaglowany.- powiedział całując mnie w policzek.
- Wiesz, Greg jest policjantem.- powiedziałam wzruszając ramionami.
- Ale jak powiedziałem, że cię kocham to dał mi spokój.
- Bo to się liczy. Nie ważne kim jesteś, ważne że się kochamy.
Odwróciłam się w jego ramionach, teraz patrzyłam w jego niebieskie oczy. Mój własny, prywatny ocean spokoju.
- Jeszcze ci dzisiaj nie mówiłem, ale pięknie wyglądasz.
- Ty też prezentujesz się nie najgorzej.
Mój chłopak miał na sobie białą koszulę, czarną marynarkę i szary krawat w delikatne paski. Zabrałam się za odwiązywanie tego nieszczęsnego krawatu.
- Bez niego prezentujesz się o niebo lepiej.- stwierdziłam rzucając na łóżko krawat.
- Na prawdę, myślałem że z krawatem będzie lepiej.
- Nie. Uwierz mi na słowo.- powiedziałam i go pocałowałam.
- Jestem skłonny ci uwierzyć.
- Nie gadaj tylko całuj.- zaśmiałam się.
- Gołąbeczki idziemy.- do pokoju wparowała Mia.
Przyjaciółka była ubrana w filetową sukienkę, czarne szpilki <klik> . Blond włosy falami układały się wokół jej głowy. Niebieskie oczy skrzyły się radośnie. Na pewno z Haroldem nie dyskutowali o polityce.
- Już, nie gorączkuj się tak.- powiedziałam.
Lou złapał mnie za rękę i wynajętym autem całą czwórką pojechaliśmy do Urzędu Stanu Cywilnego. Mama miała już ślub kościelny i nie mogła go wziąć po raz drugi nawet jeśli mój tata nie żył.
Biliśmy brawo, bo właśnie urzędnik ogłosił ich małżeństwem. Wzruszyłam się. Impreza trwała w najlepsze, a ja patrzyłam na zachodzące słońce. Cieszyłam się, że mama jest szczęśliwa, ja też byłam.
- Czy mogę panią prosić.- usłyszałam głos Louisa.
- Oczywiście.
Ujęłam jego, Lou był dobrym tancerzem okręcił mnie wokół. Śmiałam się głośno. Znowu przyciągnął mnie do siebie. Czułam się bezpiecznie w jego ramionach. Szczęśliwa i kochana. Był moim własnym powietrzem, prywatną odmianą heroiny. Znalazłam to co szukałam.
- Kocham cię.- powiedziałam.
- Ja ciebie też Amelio.- złożył delikatny pocałunek na moich wargach.
Wróciliśmy na salę, tańczyła z wieloma gośćmi, ale najwięcej z Louisem. Gdzieś koło trzeciej rano, wraz z Lou wróciliśmy do domu. Ten wariat niósł mnie na rękach.
- Myślałam, że to pannę młodą przenosi się przez próg.
- Zawsze można mienić tradycje.- zaśmiał się Lou.
Powoli wchodził po schodach, czułam jego wzrok na sobie. Teraz, w tej chwili byłam pewna czego chcę, czego potrzebuję. W końcu weszliśmy do mojej sypialni. Lou postawił mnie na ziemi.
- To ja może pójdę pod prysznic.- powiedział, a to niby ja odwlekałam ten moment.
- To chodź.- stwierdziłam.
- Amy wiesz, że ja nie chcę cię do niczego zmuszać.
- Tak wiem, ale ja tego chcę Louis. Chcę ciebie.- na potwierdzenie moich słów zachłannie wpiłam się w jego usta.
Treść nie dla dzieci !!!
On zamiast pogłębić pocałunek odsunął mnie od siebie. Uważnie mi się przyglądał, przygryzłam dolną wargę. Teraz czułam jego zachłanne usta, tak wiele dające. Niby zwykły pocałunek, a jednak tak podniecający. Przycisnął mnie do najbliższej ściany. Zachłannie, wręcz brutalnie wodził dłońmi po moim ciele. Złapał mnie za nagie uda i podniósł do góry.
- Lou...- pocałunek.- co...- kolejny pocałunek- z tym...- prysznicem?
- Później.- odpowiedział mi podchodząc do łóżka.
Leżałam na materacu w samej bieliźnie, on patrzył na mnie z lekkim uśmiechem.
- Długo będziesz się mi tak przyglądał?!- zapytałam zirytowana.
Doprowadził mnie do takiego stanu a teraz się mi przygląda. Nic nie powiedział tylko mnie pocałował. Siedziałam na nim okrakiem i drażniąc się z nim odpinałam drobne guziczki białej koszuli. Kiedy wykonałam zadanie, zaczęła wodzić dłońmi po jego umięśnionym torsie, co raz drażniąc jego skórę paznokciami. Louis złapał mnie za ręce i teraz leżał na mnie. Najpierw całował moje usta, później szyję zostawiając na niej malinki. Po chwili jego usta przeniosły się na mój dekolt. Pozbył się mojej bielizny i swojej też.
- Kocham cię.- powiedział.
Spodziewałam się chodź odrobiny bólu, bo był to przecież mój pierwszy raz, a czułam samą przyjemność. W tej samej chwili osiągnęliśmy szczyt rozkoszy. Leżeliśmy obok siebie i próbowaliśmy unormować oddechy.
- Bardzo bolało?- zapytał.
- Ani odrobinkę.- odpowiedziała wtulając się w niego.- Kocham cię Louis.
Chłopak okrył nas kołdrą i po chwili oboje już spaliśmy.
I jest następny, napisałam jak się cieszę. Idiotka ze mnie, ale i tak mnie kochacie. Mile widziane komentarze i do następnego
świetny! nie wiedziałam, że to wszystko się tak szybko potoczy ale jest super :)
OdpowiedzUsuńkochamy cie, ale idiotka NIE jestes!! Rozdzial cudowny ;) czekam na nn :D - patrysia
OdpowiedzUsuńŚwietny ;) Czyli Lou zna już prawdę ale ona nie? Hmmm czuję że mogą wyniknąć z tegoi poważne problemy... Czekam na nn!
OdpowiedzUsuńzastanawia mnie też dlaczego nie może wziąć 2 raz ślubu kościelnego przecież po śmierci męża można drugi raz brać ślub kościelny
Usuńświetny rozdział, z resztą jak zawsze :D
OdpowiedzUsuńOjoju jakie to słodkie..... nic dodać nic ująć
OdpowiedzUsuńSuper. Zajebisty, dobrze że nic jej nie jest, a ta końcówka fantastyczna, taka słodka. Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńJejku świetny rozdział taki słodki . Czekam na następny.Zapraszam do siebie : http://koffyou.blogspot.com
OdpowiedzUsuń