Amelia
Nico mnie Louis zaskoczył tym pocałunkiem, bardziej jednak byłam zaskoczona samą sobą bo z taką łatwością odwzajemniłam ten pocałunek. W końcu czułam, że to czego tak długo szukałam, jest na wyciągnięcie ręki.
- Amy, proszę nie gniewaj się.- powiedział.
- Ale za co Louis?- zapytałam patrząc w jego niebieskie oczy.- Też tego chciałam.
Położyłam dłoń na jego policzku i teraz ja go pocałowałam. Czułam jak jedną dłoń kładzie na moim karku przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie, a drugą zanurza w moich włosach. Znowu to uczcie jakby ktoś odciął mi dopływ tlenu. Oderwałam się od niego i spanikowana próbowałam zaczerpnąć powietrza. W końcu mi się udało, powietrze znowu krążyło po moim organizmie. Lou patrzył na mnie zatroskany.
- Często ci się to zdarza?- zapytał uważnie mi się przyglądając.
- Nie, to był drugi raz.- odpowiedziałam.
- Amy, a może ty powinnaś iść do lekarza?- ta jego troska była słodka.
- Louis mi nic nie jest. Mam okresowe badania i wszystko jest w porządku. Nie musisz się o mnie martwić.- stwierdziłam uśmiechając się do niego.
- Na pewno?- zapytał dłonią głaszcząc mój policzek.
- Na pewno Louis.- uśmiechnęłam się i delektowałam jego delikatnym dotykiem.
- Amy?
- Tak Louis.
- Mogę liczyć na randkę dziś wieczorem?- zapytał.
- Oczywiście, że tak.
- To może dzisiaj o 7, przyjdę po ciebie?
- Tak.
Żadne z nas nie miało zamiaru wstawać z tej ławki. W ciszy patrzyliśmy na siebie. Tę cudowną chwile przerwał telefon Louisa, z niechęcią go odebrał.
- Tak Liam żyję... A co miało by mi się stać... w parku... Nie nie wiem gdzie jest Harry... Dorosły jest i wie gdzie mieszka... Tak będę na obiad tato... No to cześć.- spojrzał na swój telefon.- Sorry, Liam to nasz taki Daddy.
- Rozumiem. Harry jak wychodziłam brał prysznic w mojej łazience.
- Co on robi u ciebie?
- Wrócił z Mią.- odpowiedziałam i ledwo co powstrzymywałam śmiech.- Chodź ze mną od razu zabierzesz tego loczka.- powiedziałam z niesmakiem.
- Nie polubiłaś naszego Harry'ego?- zapytał wstając z ławki.
- Nie za bardzo przypadł mi do gustu.- odpowiedziałam.
Poszliśmy w kierunku mojego mieszkania ciągle trzymając się za ręce. Byliśmy już pod moimi drzwiami.
- Wejdziesz na herbatę?- zapytałam.
- Z chęcią.- zgodził się.
Weszliśmy do środka, chciałam od razu zrobić w tył zwrot, bo w salonie miziała się Mia z Harrym. Ja byłam zażenowana, a Louisa chyba to nie wzruszyło. Nie przerywając tych ich czułości poszliśmy do kuchni.
- On tylko u was spał?- zapytał mnie Louis.
- Tak, na kanapie.- odpowiedziałam wstawiając wodę.
- Aha.
- Jesteś zdziwiony?
- Trochę.
- Nie pytam się dla czego. Słodzisz?
- Tak.
Cukiernicę postawiłam na stole, po chwili dołączyły do niej kubki z gorącą herbatę. W ciszy wypiliśmy herbatę. Louis spojrzał na swój zegarek.
- Muszę już iść. To do zobaczenia o 7.
- Do zobaczenia.
Jego i Harrego odprowadziłam do drzwi. Od Louisa dostałam całusa na pożegnanie. Razem z Miją usiadłam na skórzanej kanapie.
- Podoba ci się ten loczek?- zapytałam.
- Tak.- odpowiedziała przygryzając dolną wargę, zawsze tak robiła jak się denerwowała.- A tobie Louis?- bardziej stwierdziła niż zapytała.
- Tak. Idziemy na randkę.
- Fajnie, chodź trzeba cię wyszykować.
Pociągnęła mnie na górę i zrobiła całkowity przegląd mojej szafy. Wszystkie moje ciuchy walały się na podłodze. Rozbawiona przyglądałam się jej. Odwróciłam się do mnie z uśmiechem a'la szalony kapelusznik, rzuciła we mnie sukienką.
- Załóż ją.- powiedziała.
Poszłam do łazienki pod prysznic. Po ciepłej kąpieli dokładnie się wytarłam, nasmarowałam balsamem i założyłam sukienkę i beżowe rajstopy. <klik>. Pomalowałam się w lekko podkręciłam swoje włosy. Na nogi założyłam botki na obcasie i gotowa wyszłam z łazienki. W samą porę bo z dołu rozległ się dzwonek. Mia poszła otworzyć, a ja wzięłam jeszcze brązowa kurtkę i chustkę. Zeszłam na dół, Lou czekał na mnie z kwiatami w ręku.
- Wow...Amy wyglądasz... wow.- zaśmiałam się.
- Dziękuję.
- Proszę kwiaty dla ciebie.- w moją stronę wyciągną bukiet białych róż. Piękny bukiet białych róż.
- Dziękuję. - powtórzyłam się.
- To co idziemy?
- Tak.
_________________________________________________________
Dzisiaj to tyle, mam nadzieję, że się na mnie nie gniewacie. Mile widziane komentarze i do następnego
Nico mnie Louis zaskoczył tym pocałunkiem, bardziej jednak byłam zaskoczona samą sobą bo z taką łatwością odwzajemniłam ten pocałunek. W końcu czułam, że to czego tak długo szukałam, jest na wyciągnięcie ręki.
- Amy, proszę nie gniewaj się.- powiedział.
- Ale za co Louis?- zapytałam patrząc w jego niebieskie oczy.- Też tego chciałam.
Położyłam dłoń na jego policzku i teraz ja go pocałowałam. Czułam jak jedną dłoń kładzie na moim karku przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie, a drugą zanurza w moich włosach. Znowu to uczcie jakby ktoś odciął mi dopływ tlenu. Oderwałam się od niego i spanikowana próbowałam zaczerpnąć powietrza. W końcu mi się udało, powietrze znowu krążyło po moim organizmie. Lou patrzył na mnie zatroskany.
- Często ci się to zdarza?- zapytał uważnie mi się przyglądając.
- Nie, to był drugi raz.- odpowiedziałam.
- Amy, a może ty powinnaś iść do lekarza?- ta jego troska była słodka.
- Louis mi nic nie jest. Mam okresowe badania i wszystko jest w porządku. Nie musisz się o mnie martwić.- stwierdziłam uśmiechając się do niego.
- Na pewno?- zapytał dłonią głaszcząc mój policzek.
- Na pewno Louis.- uśmiechnęłam się i delektowałam jego delikatnym dotykiem.
- Amy?
- Tak Louis.
- Mogę liczyć na randkę dziś wieczorem?- zapytał.
- Oczywiście, że tak.
- To może dzisiaj o 7, przyjdę po ciebie?
- Tak.
Żadne z nas nie miało zamiaru wstawać z tej ławki. W ciszy patrzyliśmy na siebie. Tę cudowną chwile przerwał telefon Louisa, z niechęcią go odebrał.
- Tak Liam żyję... A co miało by mi się stać... w parku... Nie nie wiem gdzie jest Harry... Dorosły jest i wie gdzie mieszka... Tak będę na obiad tato... No to cześć.- spojrzał na swój telefon.- Sorry, Liam to nasz taki Daddy.
- Rozumiem. Harry jak wychodziłam brał prysznic w mojej łazience.
- Co on robi u ciebie?
- Wrócił z Mią.- odpowiedziałam i ledwo co powstrzymywałam śmiech.- Chodź ze mną od razu zabierzesz tego loczka.- powiedziałam z niesmakiem.
- Nie polubiłaś naszego Harry'ego?- zapytał wstając z ławki.
- Nie za bardzo przypadł mi do gustu.- odpowiedziałam.
Poszliśmy w kierunku mojego mieszkania ciągle trzymając się za ręce. Byliśmy już pod moimi drzwiami.
- Wejdziesz na herbatę?- zapytałam.
- Z chęcią.- zgodził się.
Weszliśmy do środka, chciałam od razu zrobić w tył zwrot, bo w salonie miziała się Mia z Harrym. Ja byłam zażenowana, a Louisa chyba to nie wzruszyło. Nie przerywając tych ich czułości poszliśmy do kuchni.
- On tylko u was spał?- zapytał mnie Louis.
- Tak, na kanapie.- odpowiedziałam wstawiając wodę.
- Aha.
- Jesteś zdziwiony?
- Trochę.
- Nie pytam się dla czego. Słodzisz?
- Tak.
Cukiernicę postawiłam na stole, po chwili dołączyły do niej kubki z gorącą herbatę. W ciszy wypiliśmy herbatę. Louis spojrzał na swój zegarek.
- Muszę już iść. To do zobaczenia o 7.
- Do zobaczenia.
Jego i Harrego odprowadziłam do drzwi. Od Louisa dostałam całusa na pożegnanie. Razem z Miją usiadłam na skórzanej kanapie.
- Podoba ci się ten loczek?- zapytałam.
- Tak.- odpowiedziała przygryzając dolną wargę, zawsze tak robiła jak się denerwowała.- A tobie Louis?- bardziej stwierdziła niż zapytała.
- Tak. Idziemy na randkę.
- Fajnie, chodź trzeba cię wyszykować.
Pociągnęła mnie na górę i zrobiła całkowity przegląd mojej szafy. Wszystkie moje ciuchy walały się na podłodze. Rozbawiona przyglądałam się jej. Odwróciłam się do mnie z uśmiechem a'la szalony kapelusznik, rzuciła we mnie sukienką.
- Załóż ją.- powiedziała.
Poszłam do łazienki pod prysznic. Po ciepłej kąpieli dokładnie się wytarłam, nasmarowałam balsamem i założyłam sukienkę i beżowe rajstopy. <klik>. Pomalowałam się w lekko podkręciłam swoje włosy. Na nogi założyłam botki na obcasie i gotowa wyszłam z łazienki. W samą porę bo z dołu rozległ się dzwonek. Mia poszła otworzyć, a ja wzięłam jeszcze brązowa kurtkę i chustkę. Zeszłam na dół, Lou czekał na mnie z kwiatami w ręku.
- Wow...Amy wyglądasz... wow.- zaśmiałam się.
- Dziękuję.
- Proszę kwiaty dla ciebie.- w moją stronę wyciągną bukiet białych róż. Piękny bukiet białych róż.
- Dziękuję. - powtórzyłam się.
- To co idziemy?
- Tak.
_________________________________________________________
Dzisiaj to tyle, mam nadzieję, że się na mnie nie gniewacie. Mile widziane komentarze i do następnego
Awwww słodki rozdział. Louis taki romantyczny. Oj Harry coś nie przypadłeś Amy hehe/ No słodki czekam na nn
OdpowiedzUsuńSłodziutki.... Jestem ciekawa czy Harry przekona ją do siebie i czemu ona za nim nie przepada....
OdpowiedzUsuńsłodki rozdział .Zapraszam do mnie http://koffyou.blogspot.com
OdpowiedzUsuńAle ten rozdział był słodki:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie więcej takich kochanych rozdziałów :)
Weny życzę i czekam na nexta:)
Awww Louis. Chciałabym takiego chłopaka *,*
OdpowiedzUsuńCiekawe czy Amy przekona się do Hazzy. Musi, bo w końcu jak można go nie lubić? ;P
http://bo-takie-jest-zycie.blogspot.com/
Jaki słodki rozdział :) O matko ;) Świetny!! Uwielbiam go i ten pocałunek na początku aaawww :D mam tylko nadzieję, że to odcinanie dopływu tlenu to nic poważnego ;p
OdpowiedzUsuńśliczny ;* - patrysia
OdpowiedzUsuń