niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 32 Trudno wierzyć w cuda

Louis 
Szykowałem się na wywiad. Miałem zamiar jeszcze zadzwonić do mojej Amy. W tej samej chwili co ja wybierałem do niej numer dostałem sms'a.
A:"Ja i twoja córeczka jesteśmy zmęczone. Idziemy spać. Tęsknię, Kocham i Dobranoc :*"
Oprócz wiadomości był jeszcze plik dźwiękowy. Niewiele myśląc odtworzyłem go. Przez kilka minut wzruszony wsłuchiwałem się w bicie serduszka mojej córeczki. Uśmiechnąłem się do telefony. Po chwili schowałem go do kieszeni. Wyszedłem z mojej sypialni i poszedłem do pokoju Harry'ego. Jak zwykle był jeszcze niegotowy. Biegał w bokserkach po pokoju, w którym panował straszny. Niby to ja jestem bałaganiarzem. 
- Harry za pół godziny mamy wywiad, a ty jesteś jeszcze nie gotowy.
- Nie mogę znaleźć spodni- jęknął.
- Jakbyś tak nie bałaganił to byś mógł je znaleźć. Jak ty tego dokonałeś w tak krótkim czasie?
- Normalnie- odpowiedział.- Ty tyle nie gadaj tylko lepiej mi pomóż.
Ze śmiechem zabrałem się za szukanie tych jego spodni. Po chwili trzymałem parę jego jeansowych rurek. Rzuciłem nimi w przyjaciela. Loczek w błyskawicznym tempie i razem dołączyliśmy do reszty czekającej na nas w holu. Pojechaliśmy do studia.
- Zaczynacie Live While We're Young- poinstruował nas Paul.
Liam
Hej dziewczyno, czekam na Ciebie,
Czekam na Ciebie
Podejdź i daj mi się porwać
Niech będzie uroczyście, uroczyście
Pogłośniona muzyka,  zamknięte okna
Zayn
Tak, będziemy robić to co robimy
Będziemy udawać, że jesteśmy fajni
I o tym wiemy
Tak, będziemy robić to co robimy
Po prostu udając, że jesteśmy fajni 
Więc tego wieczoru...
Razem
Szalejmy, szalejmy, szalejmy
W tym momencie rozdzwoniła się moja komórka. Chłopacy spojrzeli na mnie zaszokowani. Zawsze wyciszam go na koncerty i wywiady. Wyjąłem go z kieszeni. Dzwoniła Lottie. Wcale się nie zastanawiałem tylko odebrałem.
- Młoda nie mogę rozmawiać- powiedziałem.
- Amy...- zaczęła szlochając. 
Teraz gówno obchodziła mnie wywiad. Z telefonem przy uchu zszedłem ze sceny. 
- Co z nią?- zapytałem przerażony.
- Rodzi- odpowiedziała.
- Tak wcześnie? Lottie wsiadam w pierwszy samolot.
Rozłączyłem się i skierowałem w stronę wyjścia. Pobiegli za mną chłopcy oraz menadżer. Nie zatrzymałem się ani na chwilę. 
- Louis co ty do cholery wyprawiasz?
- Lottie do mnie zadzwoniła. Amy rodzi. Muszę tam być.
Złapałem taksówkę, do której wpakowali się wszyscy. Pojechaliśmy na lotnisko . Trzy godziny później lądowaliśmy w Londynie. Od razu pojechaliśmy do szpitala. Po kilku minutach błądzenia znaleźliśmy odpowiedni oddział. Moja siostra siedziała na korytarzu. Niall od razu do niej podszedł i wziął zapłakaną dziewczynę w ramiona. Poszedłem szukać kogoś kto mi udzieli informacji na temat mojej żony. W końcu trafiłem na jakąś pielęgniarkę.
- Chciałem się dowiedzieć co z Amelią Tomilnson.
- Kim pan jest?- zapytała lustrując mnie wzrokiem.
- Jej mężem- odpowiedziałem- Proszę mi powiedzieć co z moją żoną i córką.
- Córkę przewieziono na oddział dla wcześniaków, a żona nadal jest na sali operacyjnej. Więcej dowie się pan od lekarza. Proszę poczekać.
Wróciłem do chłopaków. Usiadłem na krześle i po prostu czekałem. Byłem bliski obłędu kiedy z sali wyszedł lekarz w niebieskim kitlu. Zerwałem się z krzesła.
- Pan jest mężem Amelii Tomilnson?- zapytał od razu.
- Tak.
- Proszę do mojego gabinetu.
Poszedłem za nim. Innego wyjścia nie miałem. Usiadłem na jednym z foteli zgodnie z poleceniem lekarza.
- Stan pani Amelii jest dosyć ciężki. Następne doba będzie decydująca. Teraz wszystko zależy od niej. 
- A z moją córką?
- Pańska córka jest wcześniakiem, urodziła się w 28 tygodniu ciąży. Na razie leży w inkubatorze. Na chwilę obecną tylko tyle mogę powiedzieć. 
- Czy ja mógłbym je zobaczyć? Przynajmniej na chwilę.
- Tylko chwila.
Obaj wstaliśmy z foteli. Najpierw zaprowadził mnie na oddział dla wcześniaków. Moja córeczka była strasznie malutka. Chwilę popatrzyłem przez szybę no moje dziecko i poszliśmy do Amy. Leżała blada wśród masy pikających urządzeń. Założyłem zielony fartuch i wszedłem na jej salę. Usiadłem na krześle i złapałem jej zimną dłoń.
- Nawet nie waż mi się odchodzić. Ciebie nawet nie można zostawić na kilka dni. Od razu coś musisz zrobić. No więc musisz się obudzić i zobaczyć naszą córeczkę. Jest strasznie mała i krucha jak jej mama. Muszę iść lekarz dał mi tylko chwilę.
Nachyliłem się nad nią i złożyłem delikatny pocałunek na jej czole. Ze łzami w oczach wróciłem do chłopaków. Wszyscy tam byli. Mia płakała wtulona w Harry'ego, a moja siostra siedziała na kolanach Nialla. Nawet Paul został.
- Odwołałem wszystkie koncert i wywiady w najbliższym czasie- powiedział.- Louis co z Amelią?
- Oni sami dokładnie nie wiedzą. Wiem tyle, że jej stan jest kiepski. A i mam córkę.
- Gratulacje stary.
- Dzięki.
Lekarz odesłał mnie do domu. Chłopacy zostali u mnie. Poszedłem do naszej sypialni. Łóżko nie pościelone i rzeczy walające się na podłodze. Boże, że mnie przy niej nie było. Jej telefon leżał na stoliku nocnym. Odblokowałem go i spojrzałem na tapetę. Było to zdjęcie które zrobiła nam Lottie z zaskoczenia. Trzymałem ręce na jej brzuszku i całowałem w nos. Chciałem się obudzić z tego koszmaru.
Daw tygodnie później
Stan Amy pozostawał bez zmian. Odwiedzałem ją codziennie, no i jeszcze moją córeczkę. Nawet jej jeszcze nie nazwałem. Siedziałem w sali u Amy i opowiadałem jej o wszystkim. Miałem nadzieję na jakąś reakcję z jej strony.  Do sali wszedł lekarz.
- Panie Tomilnson może pan zabrać córkę do domu- powiedział.
- Do domu? Na pewno?
- Tak. Pediatra nie widzi żadnych wskazań żeby dłużej trzymać małą w szpitalu.
- Dobrze, to ja pojadę do domu po rzeczy.
Przerażony wsiadłem do samochodu i pojechałem do domu. Jak ja mam sobie poradzić sam z tą małą kruszynką. Dobrze, że Lottie była. Pojechałem po szesnastolatkę do szkoły. Zwolniłem ją z reszt lekcji.
- Jesteś blady jak ściana, co się stało?
- Mogę wziąć małą do domu. Ja chyba nie dam radę.
- Dasz- powiedziała zapinając zimową kurtkę.- Pomogę ci. Wiesz najpierw musisz ją nazwać.
- Amy chciała nazwać ją Emmaline.
- Emma ładnie. Chodź braciszku.
Pojechaliśmy do domu, wziąłem potrzebne rzeczy i z powrotem pojechałem do szpitala. Jedna z pielęgniarek pomogła mi ją ubrać. Zapiąłem ją w nosidełku i przykryłem różowym kocykiem, żeby nie zmarzła. 
Kolejne dwa tygodnie później
Trzymałem Emmę na rękach i karmiłem jednocześnie rozmawiając z mamą.
- Nie mamo nie musisz przyjeżdżać. Radzę sobie jakoś.
- To dobrze synku. Lottie ci pomaga?
- Tak. Harry i reszta też. 
- Gdyby bliźniaczki nie były chore to bym przyjechała, ale jeszcze Emma się zarazi.
- Mamo na prawdę daję sobie radę. Ja i Emmaline stanowimy doskonały zespół.
Wstałem z fotela stojącego w jej pokoiku i położyłem małą do łóżeczka.  Przyglądałem sobie jak spokojnie śpi.
- Kończę bo muszę pranie wstawić.
- Synu nie wiedziałam, że to kiedyś usłyszę z twoich ust.
- Mamo.
- No co.
- Nic. Kocham cię mamo i ucałuj dziewczynki.
Lottie
Po szkole pojechałam do szpitala do Amy. Usiadłam przy jej łóżku. Od miesiąca leżała tak samo.
- Mam dwie sprawy. Jedna to taka, że już się nie boję. Wystarczyło trochę poczekać. Druga to taka, że powinnaś się już obudzić. Mój brat nawet marchewek już nie rusza. Rozumiesz marchewek. Amy proszę wróć do nas. Wszyscy bardzo za tobą tęsknimy.
Skończyłam swój monolog, posiedziałam jeszcze chwilę i wróciłam do domu. Louis siedział w kuchni studiując książkę kucharską.
- Co robisz?
- Dość jedzenia pizzy. Muszę być odpowiedzialny i próbuję robić obiad.
- Hahaha. Dobra ja idę robić lekcje. Braciszku nie spal kuchni.
- Dobra. Lottie zajęłabyś się wieczorem Emmą. Pojadę do Amy i po choinkę. Święta niedługo.
- Dobrze braciszku.


No i napisałam. Mam nadzieję, że mi głowy nie urwiecie za ten rozdział. Mile widziane komentarze i do następnego.

7 komentarzy:

  1. Jest wspaniały! Kochana cudowny rozdział. na początku się zmartwiłam no bo Amy.. sama rozumiesz, ale końcówka mnie rozbawiła. Louis-tatusiem. To takie słodkie. Piękna Emmaline. w życiu tego imienia nie słyszałam, ale jest śliczne. Naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  2. jest cudny !!
    mam nadzieję, że kolejny się szybciej pojawi niż ten :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny ;) Wiesz ja nie chce cie straszyć, ni nic ale ona MUSI się obudzić! Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  4. Doprowadzasz mnie do łez babo!
    Jestem ostatnio taka płaczliwa że szok. Ale nie o tym mowa, wracając do rozdziału to strasznie smutny, proszę niech ona się wybudzi. Louis radzi sobie, ale potrzebne mu jej wsparcie. Ale żeby wspierać go musi się obudzić. I ładnie Cię o to proszę ok? Czekam na kolejny z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja się przez Ciebie utopię we własnych łzach. ;_;
    WHY?! ale ona przeżyje, prawda? powiedz, że tak. albo nie! nie mów, bo boję się, że usłyszę coś czego usłyszeć nie chcę. Boże, trochę to pogmatwane - nieważne. ale weź jej nie zabijaj... dobrze, że Lottie pomaga Louis'owi. to słodkie. jeszcze ona mówi do niego braciszku. aww. *,*
    ogólnie bardzo dobry rozdział, ale zdecydowanie zbyt smutny. ;_;
    czekam na ciąg dalszy. <3

    one-direction-back-off-camera.blogspot.com
    marzenia-1d-opowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdział smutny. Mam nadzieje ze Amy obudzi sie jak najszybciej bo jak nie to ja tam do Ełku przyjade i ci głowe urwe hehe:D Emma jaka słodziutka :D czekam na nn:) - patrysia

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurde!! Rozdział jest fenomenalny, wspaniały, świetny!!! Ale dlaczego, ty ją tak, w tym szpitalu więzisz?! Powiem to literka po literce A M Y | M A | P R Z E Ż Y Ć !!!!!!! Bo jak nie przeżyje, to przyjde do ciebie w nocy, i UDUSZĘ CIĘ TWOJĄ PODUSZKĄ.! A Emma taka słitaśna <3333 Boski rozdział:*** Buziaki, weny!<33
    Magda.

    OdpowiedzUsuń