niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 29 Miłość zawsze jest nowa

Muzyka
Lottie
Siedziałam u chłopaków na kanapie, czekałam na Nialla bo chciał coś mi powiedzieć. Oglądaliśmy wszyscy jakiś głupi film. Do domu wszedł Niall w towarzystwie jakiejś blondynki. 
- Chłopaki chciałbym wam przedstawić Maye.- powiedział.
Trója przyjaciół wstała z kanapy i zaczęła mu gratulować dziewczyny. Kiedy wszyscy się od niego odsunęli ja podeszłam.
- Szczęścia życzę.- powiedziałam i wyszłam.
Ze łzami w oczach czekałam na autobus, który zawiózłby mnie do domu Louisa. Wbiegłam po schodach do swojego pokoju. Z płaczem rzuciłam się na łóżko. Nie możliwe, że tak bardzo go kocham. Włączyłam radio i poszłam do łazienki. 
Niall
Choler, czy akurat dzisiaj musiała przyjechać Maya. Do tego chłopacy wymyślili, że to moja dziewczyna, a to tylko przyjaciółka.Patrzyłem na Lottie.
- Szczęścia życzę.- powiedziała i wyszła.
- Cholera. Lottie zaczekaj. - wybiegłem za nią, ale jej nigdzie nie było.
Wróciłem do środka tylko po kluczyki do auta. Najpierw pojechałem do parku. Przeszukałem go wzdłuż i wszerz. Nidzie jej nie było. Nie odbierała też telefonu. Pojechałem do domu Louisa. Drzwi były otwarte, a na podjeździe stał samochód Lou. Wpadłem do domu. Amy stała w korytarzu.
- Niall coś ty taki blady?- zapytała.
- Lottie.- tyle zdołałem wykrztusić i pobiegłam na górę.
- Niall leć na dół po bandaże.- rozkazał mi Louis zanim zdążyłem cokolwiek zobaczyć.
Był przerażony, posłuchałem go od razu. W łazience na dole znalazłem bandaże, Amy przestraszona poszła na górę za mną. 
Amelia
Przerażona patrzyłam jak Louis kładzie na łóżku nieprzytomną Lottie. Niall był blady jak ściana, myślałam, że zaraz zemdlej.
- Może ja zadzwonię po karetkę?- jakoś udało mi się coś powiedzieć.
- Nie, budzi się już.- powiedział Lou.
- Co jest?- zapytała przyglądając się nam wszystkim. 
Poczułam łzy na policzkach. Usiadłam na krzesło stojące przy biuru.
- Co ty do jasnej cholery chciałaś zrobić?- zapytał Louis wzburzony.- A ty miałeś jej pilnować. Myślałem, że chodź trochę ci na niej zależy. Gdybyśmy nie wrócili ona by już nie żyła. Jak mogłeś jej nie dopilnować.
- Lou to nie jego wina.- zaczęła go bronić Lottie.
- Zamknij się. W każdej chwili mogę cię wysłać do mamy. Ona się z tobą rozmówi. Myślałem, że coś do niej czujesz, chyba się pomyliłem.
- Bo czuję.- powiedział po cichu.
- Co?!- zdziwiła się szesnastolatka.
- Lou dajmy im spokojnie porozmawiać.
Złapałam chłopaka za rękę i wyciągnęłam z pokoju. Gdy byliśmy na dole przytuliłam się do niego i po prostu zaczęłam płakać.
- Nie płacz kotku.
- Wiesz ja ostatnio bardzo często płaczę. To ciąża.
- Tak, tak.- on też miał łzy w oczach.
- A ty czemu płaczesz, przecież w ciąży nie jesteś.
- Ja płaczę kiedy ty płaczesz.- odpowiedział i mnie pocałował.
Minęły dobre dwie godziny, a z góry nie zeszło, żadne z nich. Poszliśmy na górę. Drzwi nadal były otwarte. Na łóżku siedział Niall z Lottie do tego się całowali. Dobrze, że sobie nic nie zrobiła. Głupia dziewczyna.
- Coś mi się zdaje, że ona tak łatwo nie będzie chciała wyjechać.- powiedziałam.
- Mi też. Co teraz zrobimy.
- Coś się wymyśli? Najpierw muszę coś zjeść. Głodne jesteśmy.
- Na co macie ochotę?- zapytał.
- Na szarlotkę z lodami i bitą śmietaną.- odpowiedziałam po chwili namysłu.
- Już się robi. Kochanie skąd ja ci wytrzasnę tej szarlotki?
- Pomysłowy jesteś, na pewno dasz radę.- pocałowałam go w usta.
- Pojadę i kupię, niedługo wracam.
Louis pojechał do sklepu a ja oglądałam telewizję. Wrócił po godzinie z masą zakupów. Poszłam za nim do kuchni.
- Gdzie szarlotka?- zapytałam.
- Upiekę ci.- odpowiedział mi.
- Co? Louis przecież ty nie umiesz.
- Nauczę się, mam przepis. Trochę wiary kochanie.
- Tylko kuchni nie spal.- wróciłam do salonu.
Z kuchni od czasu do czasu dochodziły jakieś przekleństwa, nie miałam zamiaru sprawdzać co się tam dzieje. Jak coś spadło z głośnym hukiem na ziemię. Po prostu nie wytrzymałam. Zerwałam się z kanapy, na tyle na ile pozwalał mi okrągły brzuszek i tam poszłam. Louis zbierał resztki mojego wazonu.
- Przepraszam zbiłem niechcący wazon.- powiedział.
- Widzę, kupię sobie. Uważaj bo się skaleczysz.
- Dobrze kochanie.- wszystkie szczątki mojego wazonu znalazły się w koszu.- Upiekłem dla ciebie szarlotkę.- pokazał na ciasto stojące na blacie.
- To mi nałóż.
Siedzieliśmy w salonie zajadając się naprawdę dobrą szarlotką. Myślałam nad Lottie i Niallem, dziewczyna przecież za dwa tygodnie będzie musiała wracać do domu.
- Może niech przeniesie się na stałe do nas.- zaproponowałam.
- Chcesz, żeby moja młodsza siostra z nami zamieszkała?
- Tak. Ona z miłości chciała się zabić, nie chcę wiedzieć co zrobi z tęsknoty.
- Porozmawiam z mamą, ale na razie nic jej nie mów to będzie niespodzianka.




No i jest kolejny. Mam nadzieję, że się wam podobał. Mile widziane komentarze i do następnego.

8 komentarzy:

  1. fantastyczny :D dobrze ze jej nic nie jest, czekam na next :D- patrysia

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny ;) Dobrze że nic poważnego jej się nie stało ;) Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku jak to dobrze, że Lottie nic nie jest, uff. Rozdział jak zawsze świetny a ja czekam na następny, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. GENIALNY !!! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. uu Niall stary. No dobra nic nie mówię przecież to tylko 4 lata... Okaay. A rozdział świetny :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny rozdział:D...piszesz naprawdę świetnie:) czekam na next:-) Jak będziesz chciała,to zajrzyj do mnie:) http://never-give-up-for-this-love.blogspot.com/ i http://unusuallovefromlondon.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. fantastyczny rozdział!
    yep! wreszcie Lottie i Niall!
    DOCZEKAŁAM SIĘ. *,*
    jestem ciekawa, co dalej wymyślisz.
    czekam na next. <3

    one-direction-back-off-camera.blogspot.com
    marzenia-1d-opowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń