niedziela, 24 lutego 2013

piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 7 Miłość jest jak narkotyk

Amelia
Nico mnie Louis zaskoczył tym pocałunkiem, bardziej jednak byłam zaskoczona samą sobą bo z taką łatwością odwzajemniłam ten pocałunek. W końcu czułam, że to czego tak długo szukałam, jest na wyciągnięcie ręki. 
- Amy, proszę nie gniewaj się.- powiedział.
- Ale za co Louis?- zapytałam patrząc w jego niebieskie oczy.- Też tego chciałam.
Położyłam dłoń na jego policzku i teraz ja go pocałowałam. Czułam jak jedną dłoń kładzie na moim karku przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie, a drugą zanurza w moich włosach. Znowu to uczcie jakby ktoś odciął mi dopływ tlenu. Oderwałam się od niego i spanikowana próbowałam zaczerpnąć powietrza. W końcu mi się udało, powietrze znowu krążyło po moim organizmie. Lou patrzył na mnie zatroskany.
- Często ci się to zdarza?- zapytał uważnie mi się przyglądając.
- Nie, to był drugi raz.- odpowiedziałam.
- Amy, a może ty powinnaś iść do lekarza?- ta jego troska była słodka.
- Louis mi nic nie jest. Mam okresowe badania i wszystko jest w porządku. Nie musisz się o mnie martwić.- stwierdziłam uśmiechając się do niego.
- Na pewno?- zapytał dłonią głaszcząc mój policzek.
- Na pewno Louis.- uśmiechnęłam się i delektowałam jego delikatnym dotykiem.
- Amy?
- Tak Louis.
- Mogę liczyć na randkę dziś wieczorem?- zapytał.
- Oczywiście, że tak.
- To może dzisiaj o 7, przyjdę po ciebie?
- Tak.
Żadne z nas nie miało zamiaru wstawać z tej ławki. W ciszy patrzyliśmy na siebie. Tę cudowną chwile przerwał telefon Louisa, z niechęcią go odebrał.
- Tak Liam żyję... A co miało by mi się stać... w parku... Nie nie wiem gdzie jest Harry... Dorosły jest i wie gdzie mieszka... Tak będę na obiad tato... No to cześć.- spojrzał na swój telefon.- Sorry, Liam to nasz taki Daddy.
- Rozumiem. Harry jak wychodziłam brał prysznic w mojej łazience.
- Co on robi u ciebie?
- Wrócił z Mią.- odpowiedziałam i ledwo co powstrzymywałam śmiech.- Chodź ze mną od razu zabierzesz tego loczka.- powiedziałam z niesmakiem.
- Nie polubiłaś naszego Harry'ego?- zapytał wstając z ławki.
- Nie za bardzo przypadł mi do gustu.- odpowiedziałam. 
Poszliśmy w kierunku mojego mieszkania ciągle trzymając się za ręce. Byliśmy już pod moimi drzwiami.
- Wejdziesz na herbatę?- zapytałam.
- Z chęcią.- zgodził się. 
Weszliśmy do środka, chciałam od razu zrobić w tył zwrot, bo w salonie miziała się Mia z Harrym. Ja byłam zażenowana, a Louisa chyba to nie wzruszyło. Nie przerywając tych ich czułości poszliśmy do kuchni.
- On tylko u was spał?- zapytał mnie Louis.
- Tak, na kanapie.- odpowiedziałam wstawiając wodę.
- Aha.
- Jesteś zdziwiony?
- Trochę.
- Nie pytam się dla czego. Słodzisz?
- Tak.
Cukiernicę postawiłam na stole, po chwili dołączyły do niej kubki z gorącą herbatę. W ciszy wypiliśmy herbatę. Louis spojrzał na swój zegarek.
- Muszę już iść. To do zobaczenia o 7.
- Do zobaczenia.
Jego i Harrego odprowadziłam do drzwi. Od Louisa dostałam całusa na pożegnanie.  Razem z Miją usiadłam na skórzanej kanapie.
- Podoba ci się ten loczek?- zapytałam.
- Tak.- odpowiedziała przygryzając dolną wargę, zawsze tak robiła jak się denerwowała.- A tobie Louis?- bardziej stwierdziła niż zapytała.
- Tak. Idziemy na randkę.
- Fajnie, chodź trzeba cię wyszykować. 
Pociągnęła mnie na górę i zrobiła całkowity przegląd mojej szafy. Wszystkie moje ciuchy walały się na podłodze. Rozbawiona przyglądałam się jej. Odwróciłam się do mnie z uśmiechem a'la szalony kapelusznik, rzuciła we mnie sukienką.
- Załóż ją.- powiedziała.
Poszłam do łazienki pod prysznic. Po ciepłej kąpieli dokładnie się wytarłam, nasmarowałam balsamem i założyłam sukienkę i beżowe rajstopy. <klik>. Pomalowałam się w lekko podkręciłam swoje włosy. Na nogi założyłam botki na obcasie i gotowa wyszłam z łazienki. W samą porę bo z dołu rozległ się dzwonek.  Mia poszła otworzyć, a ja wzięłam jeszcze brązowa kurtkę i chustkę. Zeszłam na dół, Lou czekał na mnie z kwiatami w ręku.
- Wow...Amy wyglądasz... wow.- zaśmiałam się.
- Dziękuję.
- Proszę kwiaty dla ciebie.- w moją stronę wyciągną bukiet białych róż. Piękny bukiet białych róż.
- Dziękuję. - powtórzyłam się.
- To co idziemy?
- Tak.
_________________________________________________________
Dzisiaj to tyle, mam nadzieję, że się na mnie nie gniewacie. Mile widziane komentarze i do następnego

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 6 Przyjaźń jest zawsze potrzebna

Amelia
Wstałam około 10, jeszcze w piżamie na którą składały się brązowe spodenki i koszulka na ramiączkach zeszłam na dół. Moim codziennym zwyczajem nalałam sobie w wysoką szklankę soku pomarańczowego. Opierając się o blat w kuchni powoli piłam sok. Rozglądałam się po całym pokoju. Najpierw moje oczy dostrzegły czyjeś białe Vansy, a później osobę śpiącą na kanapie. Jak dla mnie na tej kanapie mógłby spać każdy, byle nie ten loczek. No i na moje szczęście musiał się obudzić. Spojrzał na mnie i leniwie się uśmiechną.
- Cześć piękna.- powiedział, a ja zgromiłam go wzrokiem. 
- Cześć.- warknęłam wstawiając pustą szklankę do zlewu.- Co robisz na mojej kanapie?
- Mia pozwoliła mi się przespać.- odpowiedział, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Aha.
Skierowałam się w stronę schodów, czułam jego wzrok na sobie, ale mało się tym przejmowałam. Skierowałam się prosto pod prysznic. Nadal na sobie czułam zapach alkoholu i papierosów. Po wspaniałej kąpieli wyszłam spod prysznic i tylko w ręczniku przemknęłam się do pokoju, bo nie wzięłam nic do przebrana. Z czystymi rzeczami wróciłam do łazienki. Otworzyłam drzwi  i chciałam zacząć się ubierać kiedy moich uszu doszedł szum wody. Spojrzałam w stronę kabiny, za drzwiami z matowego szkła stał nie kto inny jak Harry. Zażenowana wyszłam z łazienki. Ubrałam się w pokoju.  Wzięłam swój telefon, napisałam kartkę do Mi, że wychodzę i poszłam na spacer. Brakowało mi tego świeżego powietrza jakim mogłam oddychać podczas wspinaczki, ale nie umiałam do tego wrócić. Pokręciłam głową w celu usunięcia z niej nieprzyjemnych wspomnień. Sama się sobie dziwię, że wczoraj powiedziałam komuś prawdę. W Starbucksie kupiłam sobie kawę i spacerkiem szłam w kierunku parku. Usiadłam na jednej z ławek i zaczęłam analizować wszystko co wczoraj usłyszałam. Tak już miałam, że każdą rzecz musiałam dokładnie rozumieć. Może Louis wydawał się dla mnie znajomy bo też stracił kogoś bliskiego. Upiłam kolejny łyk kawy i napawałam się wiosennym słońcem. O tej godzinie już dawno z tatą bylibyśmy na klifie.
- Amy nie wolno ci o tym myśleć.- skarciłam sama siebie. 
Zadręczanie się własnymi wspomnieniami przerwał mi mój telefon. Upierdliwe urządzenie nie chciało przestać dzwonić. Znalazłam je w mojej torebce i odebrałam wcześniej sprawdzając kto dzwoni.
- Cześć mamo.- przywitałam się ze swoją rodzicielką.
- Cześć córeczko.- w jej głosie było słychać podekscytowanie.- Stęskniłam się już za tobą.
Przyznaję się, za często nie odwiedzałam rodzinnego miasta, ale za bardzo ono budziło moje wspomnienia. Londyn był nowym startem bez przeszłości.
- Ja też mamo, ale mam strasznie dużo pracy.- częściowo nie kłamałam, bo miałam dużo pracy.
- Wiem córeczko. Chciałam ci tylko powiedzieć, że wychodzę za Grega.- moja kawa własnie wylądowała na ziemi.
- Słucham?- to mnie mama zaskoczyła.
- Amy wiem, że nie pogodziłaś się z tym że znalazłam kogoś innego, ale Greg sprawia, że jestem szczęśliwa.
- Ja się cieszę mamo, po prostu mnie zaskoczyłaś.- teraz pewnie nad moją głową wisi wielki neon kłamczucha.
- Na prawdę?
- Tak mamo.- odpowiedziałam.- A kiedy ślub?
- W czerwcu.
- To wspaniale, wiesz muszę kończyć bo mam drugi telefon. Pa mamo.
Nie mogę jej winić, że się zakochała. Z tatą nie układało im się za dobrze, a później ten wypadek. Poczułam jak łzy spływają po moich policzkach. Za dużo wspomnień jak na jeden poranek. Siedziałam na tej ławce i jak durna wylewałam łzy. W tej chwili czułam się jak mała dziewczynka potrzebująca swojego tatusia. Chciałam, żeby ktoś po prostu mnie przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Chyba zacznę wierzyć, że marzenia się spełniają, bo poczułam jak ktoś mnie przytula. Chociaż prawie go nie znałam wszędzie rozpoznałabym ten zapach. Co było w tym facecie, że przy nim czułam się dobrze? 
- Amy, nie płacz.- powiedział głaszcząc mnie po głowie.- Wszystko będzie dobrze, zawsze tak jest. Najpierw cierpimy, a później los zsyła nam promyk słońca, żeby nieco rozjaśnić to nasze życie.
- Ja jeszcze takiego nie dostałam.- stwierdziłam odrywając się od jego torsu.
- Na pewno dostaniesz.- powiedział łapiąc mnie za brodę i podnosząc moją głowę tak, że patrzyłam w jego niebieskie oczy.
- A ty dostałeś?- zapytałam.
Louis
Nie mogłem spać więc wyszedłem na spacer, chodziłem po parku kiedy na ławce zobaczył Amy. Płakała. Bez dłuższego zastanowienia podszedłem do niej i przytuliłem. 
- Amy nie płacz.- poprosiłem.- Wszystko będzie dobrze, zawsze tak jest. Najpierw cierpimy, a później los zsyła nam promyk słońca, żeby nieco rozjaśnić to nasze życie.
- Ja jeszcze takiego nie dostałam.- powiedziała odsuwając się ode mnie.
- Na pewno  dostaniesz.- delikatnie chwyciłem jej brodę i podniosłem jej głowę tak, że mogłem śmiało patrzeć w jej zielone oczy.
- A ty dostałeś?- zapytała.
Jeszcze raz spojrzałem na nią, zatopiłem się w hipnotyzujących zielonych oczach. Nachyliłem się i szepnąłem jej do ucha.
- Tak.- najpierw złożyłem delikatny pocałunek na jej policzku, po chwili moje usta szukały jej ust. Najpierw delikatnie musnąłem jej usta w obawie, że może tego nie chcieć, ale jak oddała pocałunek przysuwając się bliżej mnie, zacząłem całować ją coraz bardziej zachłannie. - Ty nim jesteś.- powiedziałem odrywając się od jej delikatnych warg.
_____________________________________________________
Dzisiaj to tyle, mam nadzieję, że się wam spodoba. Mile widziane komentarze. Jako, że zakończyłam jedno z moich opowiadań WMYB założyłam w zamian nowe Niepozorni jeszcze w tym tygodniu postaram dodać na nim prolog. Serdecznie zapraszam.

niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 5 Przyjaźń jest zawsze pożyteczna

Louis
Przyjaciele wyciągnęli mnie do klubu, chyba w końcu muszę zacząć normalnie żyć.  Siedziałem na jednej z kanap i popijałem mojego drinka kiedy mignęła mi znajoma twarz. Stolik obok usiadła pani redaktor Amelia z jakąś blondynką. 
- Lou, a to nie ta ładna pani redaktor?- zapytał mnie Harry patrząc w tym samym kierunku co ja.
- Chyba tak.- odpowiedziałem.
Harry przybrał już tą swoją minę. Wstał z miejsca obok mnie i poszedł do stolika obok nas. Patrzyłem jak bajeruje obie dziewczyny. Wściekłem się jak położył dłoń na ramieniu Amelii, ale mój humor się poprawił jak strzepnęła jego rękę. Obie dziewczyny wstały i razem z Harrym podeszły do naszego stolika.
- Chłopaki Amelie znacie, to jest jej przyjaciółka Mia, zaproponowałem żeby dosiadły się do nas. Nie macie nic przeciwko?
- Nie.- odpowiedział Zayn. 
Blondynka usiadła obok niego ku niezadowoleniu Harrego, a Amelia obok mnie i Daniell. 
- Amelio to jest Daniell dziewczyna Liama. - powiedziałam.
- Cześć jestem Amy.- powiedziała uroczo się przy tym uśmiechając.
- Dani. 
Wypiłem ostatni łyk mojego drinka, wstałem z kanapy w celu zamówienia nam jakiś drinków.
- Dziewczyny czego się napijecie. 
- Ja Margaritę.- powiedziała Mia.
- A ja sok.
- Nie pijesz alkoholu?- zapytał ją Liam.
- Nie.- odpowiedziała.
- A dlaczego?- zapytał Harry.
- Nie mogę.- odpowiedziała wymijająco.
Nikt dalej się nie zagłębiał w ten temat poszedłem po drinki, jak wróciłem nikogo nie było oprócz Amelii. Siedziała nieco smutna na wielkiej kanapie.
Amelia
Muszę przyznać, że ten w lokach, Harry strasznie mnie irytował. Co go obchodziło, że nie piję alkoholu to przecież to nie jego zasrany interes. Wszyscy poszli tańczyć a ja zostałam. Obudziły się we mnie stare wspomnienia. Na chwilę zamknęłam oczy, a kiedy je otworzyłam zobaczyła przede mną Louisa. Co w nim było? Co było w jego oczach, że zdawały się być tak znajome jak moje własne. 
- Coś się stało?- zapytał z troską.
- Nic.- odpowiedziałam.
- Na pewno?- nie dawał za wygraną.
- Nawet jeśli to co cię to interesuje.- warknęłam.
- Czasem lepiej się wygadać nieznajomemu.- stwierdził. Kąciki jego ust podniosły się ku górze.
- A tobie co jest, że jesteś taki smutny?- zapytałam.
- Nie jestem pewien czy to odpowiednie miejsce na szczerą rozmowę.- stwierdził.
- Zawsze możemy zmienić lokal.- powiedziałam.
- Ja powiem co mnie gnębi, a ty powiesz co ciebie gnębi.- zaproponował.
- Okej.- zgodziłam się, sama nie wiem dlaczego. Może chciałam poznać przyczynę jego smutku.
Powiedziałam Mi że wychodzę i spacerkiem udaliśmy się do parku. Z kawą kupioną w jakieś kawiarni siedzieliśmy w parku. On opowiedział mi o swojej dziewczynie, a ja o moim tacie. Powiedziałam nawet o przeszczepie. Trochę był zaszokowany. Koło trzeciej rano zaprowadził mnie do domu.
- Dziękuję za miły wieczór.- powiedziałam.
- Nie ma za co.- uśmiechną się do mnie.- Amy dasz mi swój numer telefonu?
- Jasne.- podyktowałam mu szereg licz składający się na mój numer, a on podał swój.
Na przegnanie on mnie przytulił a ja pocałowałam go w policzek. Doczłapałam się jakoś do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i w piżamce położyłam się do łóżka. Śniłam o niebieskich oczach Louisa.
_________________________________________________
I oto dla państwa kolejny. Co wy na to bo mi się nawet podoba, ale ja jestem szczęśliwa bo jak na razie nie muszę rozstawać się z moim kochaniem. Nie wiem kiedy następny bo nie chcę dawać wam obietnic bez pokrycia, ale na pewno dodam go jak dostanę 5 komentarzy. No to do następnego.

środa, 6 lutego 2013

Rozdział 4 Przyjaźń jest zawsze pożyteczna

Louis
Alex
Patrzyłem jak wchodzi do klatki. Zaintrygowała mnie już w redakcji. Co było w tej dziewczynie, że mnie do niej ciągnęło. Wróciłem do domu ciągle myśląc o jej zielonych oczach. Położyłem się na łóżko i odwróciłem głowę w stronę szafeczki na której w ramce stało oprawione zdjęcie Alex. Wziąłem je do ręki i przejechałem palcem po jej ślicznej twarzy.
- Tak bardzo za tobą tęsknię kochanie.- powiedziałem.
Cicho było tu bez niej, bez śmiechu. Tak jakoś inaczej. Ja też bardzo się zmieniłem. Do mojego pokoju weszła Daniell. Brunetka położyła się obok mnie.
- My też za nią bardzo tęsknimy.- odezwała się patrząc na zdjęcie w mojej ręce.
- Gdybym tylko mógł cofnąć czas, w życiu bym nie powiedział tego co powiedziałem.
- Louis musisz przestać się winić, ona by tego nie chciała. Znalazła się w niewłaściwym miejscu, o nie właściwej porze.- stwierdziła Dani
- Gdybym tylko nie był taki zazdrosny, nie kazał jej wybierać.
- Louis, czasu nie cofniesz musisz sobie wybaczyć, a byłeś zazdrosny bo ją kochałeś.
- Nadal kocham.
- Alex zawsze będzie miała miejsce w twoim sercu, ale przyjdzie czas, że spotkasz dziewczynę która wypełni pustkę.
- Nie wiem czy nadal potrafię kogoś kochać.
- Louis potrafisz, tylko nie spotkałeś jeszcze tej odpowiedniej dziewczyny. Spotkasz kogoś.- wstała z łóżka i jeszcze raz na mnie spojrzała.
- Liam ma cholerne szczęście, że ciebie spotkał.- powiedziałem.
- A ja mam szczęście, że spotkałam jego. - brunetka się do mnie uśmiechnęła i wyszła z pokoju. 
Amelia
Praca jako redaktorka dwóch działów nie była łatwa, ale po dwóch tygodniach znalazłam sposób na połączenie obowiązków. Pracowałam nad projektem nowej grafiki kiedy do mojego biura weszła moja asystentka Viki.
- Jakaś dziewczyna do ciebie, ale nie chce się przedstawić.- oznajmiła.
- To powiedz, że jej nie przyjmę.
- Okej.- zgodziła się i wyszła.
Z powrotem wróciłam do pracy, kiedy znowu mi ktoś przeszkodził. Podniosłam oczy znad komputera i moje serce zamarło. Przede mną stała Mia ręce miała skrzyżowana na piersi i gniewnie tupała nogą. 
- Amelio Georginio Mathway, lecę przez pół świata i najpierw dowiaduję się, że nie mieszkasz już w Portland. Później nikt chyba nie miał zamiaru mnie poinformować o wypadku no do tego twoja asystentka oznajmia mi, że nie masz czasu.- jej niebieskie oczy patrzyły na mnie gniewnie.- Było do mnie zadzwonić, a nie przeżywałaś to piekło sama.
- Mia było, minęło staram się żyć dalej.- stwierdziłam czując gulę w gardle.- Co robisz w Londynie?
- Szukam mieszkania.
- Zostajesz w Anglii?
- Tak, poszukam pracy mieszkania. Mam dość palantowatych nowojorczyków.- z uśmiechem odpowiedziała na moje pytanie.
- Oj Mia, jak ja za tobą tęskniłam.- wstałam z krzesła i przytuliłam przyjaciółkę.- Z listy rzeczy do zrobienia wykreśl mieszkanie.

- Czemu?
- Pamiętasz kiedyś obiecałyśmy, że będziemy mieszkać razem. - odpowiedziałam jej.- A mi jest smutno samej.
- Mam zamieszkać z tobą?- zapytała.
- No tak, mam duże mieszkanie.- odpowiedziałam 
- Dużo masz jeszcze pracy?
- Zaraz kończę i możemy iść.
No dobra nie takie zaraz ale godzinę później wychodziłyśmy z redakcji. Po drodze kupiłyśmy sobie obiad. Weszłyśmy do naszego mieszkania.
- To jest na pewno w twoim stylu.- powiedziała.
Salon był połączony z jadalnia i kuchnią do tego dosyć wysoki. Nie lubiłam małych przestrzeni. Jedna ściana z czerwonej cegły inne pomalowane na biało. Szklana ścian prowadząca na balkon, z którego było widać panoramę Londynu.
- Chodź pokażę ci resztę.
Pociągnęłam przyjaciółkę i drewnianymi kręconymi schodami weszłyśmy na górę. Najpierw pokazałam jej moją sypialnię. Ze ścianą z cegły i wielkim łóżkiem na środku, oprócz tego przy sianie wyłożonej białą boazerią stało biurko pełne moich szpargałów. Następna była jej sypialnia było to dosyć duże pomieszczeni na poddasz, w którym jak na razie było tylko łóżku. 
- Urządzisz go sobie jak chcesz.- powiedziałam do niej.- Łazienka jest jedna.
Zaprowadziłam jej do naszej wspólnej łazienki.
- Ładnie tu masz.- stwierdziła. - Musimy jakoś uczcić to że jestem w Londynie. Piątek dzisiaj idziemy się zabawić.
Z rozkazu mojej przyjaciółki poszłam się szykować, kiedyś lubiłam imprezy a teraz jakoś nie miałam ochoty. Rozczesałam wilgotne włosy i zaczęłam je suszyć. Założyłam beżowe rajstopy, szorty i niebieską koszulkę z falbankami do tego niebieskie szpilki. <klik> Zrobiłam sobie mocniejszy makijaż.
________________________________________________________
Dzisiaj to na tyle, mam nadzieję że się wam spodoba. Mile widziane komentarze i do następnego.
PS Wznowiłam blog Turly Madly Deeply

niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 3 Serce ma swoją pamięć

Amelia
Mieliście kiedyś takie uczucie, że znacie osobę stojącą na przeciwko ciebie, chociaż nigdy w życiu nigdy jej nie widzieliście. Mi się to przydarzyło pierwszy raz w życiu. Patrząc w smutne niebieskie oczy chłopaka pomagającego zebrać mi papiery z podłogi. Może ja zacznę od początku.
Miał to być zwykły dzień w pracy, jako redaktorka działu młodzieżowego miałam przeprowadzić wywiad z One Direction. Przeszukałam internet, żeby cokolwiek o nich wiedzieć. Jest ich pięciu, zanim połączono ich w zespół nie znali się, teraz są najlepszymi przyjaciółmi.  Zayn Malik, Liam Payne, Louis Tomilnson, Niall Haron i Harry Styles. Coś tam wiem. Myślałam nad pytaniami kiedy do gabinetu wpadła moja asystentka. Była o dwa lata starsza niż ja, a byłam jej przełożoną.
-Szef cię wzywa.- oznajmiła.
- Oczywiście.- wstałam z fotela. Poprawiłam swoją koszulę i poszłam do szefa.- Wzywał mnie pan.
- Tak Amelio. Mamy dla ciebie pewną propozycję.
- Jaką?- zapytałam zaciekawiona.
- Jak wiesz jest do objęcia stanowisko w dziale mody, chcielibyśmy abyś je objęła nie rezygnujące z działu młodzieżowego.
- Mam prowadzić oba?- zapytałam dla pewności.
- Tak, jeżeli tylko chcesz.
Praca to coś co kochałam, zajmowała dużą część mojego życia. Kiedy pracowałam mogłam chodź na chwilę o wszystkim zapomnieć. Czy dam radę z dwoma działami.
- To co, chcesz spróbować.
- Tak.- zgodziłam się.
- To mam dla ciebie, wszystkie manuskrypty i wywiady.- pokazał na całkiem imponującą stertę papierów. Wzięłam je. Szłam przez korytarz do swojego biura kiedy na kogoś wpadłam. Tako oto jesteśmy w punkcie wyjścia. Wpatruję się w niebieskie tęczówki zupełnie zahipnotyzowana. Chłopak pozbierał papiery, ale mi ich nie oddał.
- Gdzie zanieść?- zapytał delikatnie się do mnie uśmiechając.
- Tutaj do gabinetu.- wskazałam na szklane drzwi. Chłopak zaniósł stertę papierów i położył ją na biurku.- Dziękuję.
- Nie ma za co.- powiedział i wyszedł.
Oszołomiona tym spotkanie i tym co działo się wewnątrz mnie. Czułam się jakby go znała, a przynajmniej jakaś część mnie. Zamknęłam oczy i próbowałam ogarnąć swoje myśli. 
- Amy, One Direction już jest.
- Już idę.
Wzięłam swój notes i dyktafon i poszłam do sali konferencyjnej, siedziała tam piątka chłopaków a jedne z nich był tym chłopakiem o niebieskich, smutnych oczach.
- Cześć, jestem Amelia Mathway i przeprowadzę z wami wywiad.
Po kolei każdy się przedstawił. Słuchałam ich uważnie jak opowiadali o sobie, o tym co lubią robić. Po godzinie rozmowy z nimi stwierdziłam że mam całkiem sporo materiału. W głowie już miałam szkic. Pożegnałam się z nimi. Jakieś dziwne uczucie przeszyło mnie  na myśl o tym, że nigdy więcej nie spotkam Louisa, no bo tak nazywał się chłopak o smutnych, niebieskich oczach.
Tydzień później
Znowu wybrałam się do sklepu muzycznego tym razem po pierwszą płytę One Direction. Trochę to śmieszne ale zaczęłam od drugiej. Zadowolona z mojego zakupu kierowałam się do domu, kiedy znowu na kogoś wpadłam. Ostatnio często mi się to zdarza. Tym razem byłam bardziej poszkodowana  bo wylądowałam na ziemi. Spojrzałam na winnego tej oto sytuacji i z radością mogłam stwierdzić, że to Louis. Radość szybko minęła ustępując miejsca jakieś nieznanej mi dotąd emocji. Panika. Nie mogłam złapać oddechu. Louis kucnął obok mnie.
- Nic ci nie jest?- zapytał. Próbowałam złapać powietrze do płuc, ale jakoś mi nie wychodziło.- Amelio oddychaj.- powiedział. Moje płuca na nowo zaczęły pracować. Pomógł mi wstać z podłogi.- Często ci się to zdarza?
- Nie to był pierwszy raz.- odpowiedziałam.
- Chodź odprowadzą cię.- stwierdził, wziął moje zakupy i odprowadził pod sam dom.
- Dziękuję.
Poszłam na górę do swojego mieszkania. Z głowy nie mogłam wyrzucić tych niebieskich oczu.
__________________________________________________
No i się spotkali, mam nadzieję że się wam spodoba. Następny nie wiem kiedy bo w poniedziałek wracam do szkoły. Mile widziane komentarze i do następnego.

sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 2 Serce ma swoją pamięć

Amelia 
Czy któreś z was umiało by się cieszyć z tego, że żyje dzięki czyjeś śmierci? Ja nie umiałam, cieszyłam się, że mogę żyć ale w duchu przechodziłam własną żałobę po osobie która oddała mi serce. Po pół roku czekania w końcu pojawiła się nadzieja. Dwa miesiące później mogłam już wyjść ze szpitala. Minęło pół roku od przeszczepu a ja ciągle się zmieniam.  Dzisiaj jest wyjątkowy dzień, wyprowadzam się do Londynu.  Moje walizki były już w samochodzie, Georg je zniósł. Facet mamy, nie za bardzo go tolerowałam, ale ja nadal tęskniłam za tatą.
- Na pewno dasz sobie radę?- zapytała mama
- Tak, mamuś.- odpowiedziałam przytulając ją.- Potrzebuję tego, zadzwonię jak dojadę.
Wsiadłam do mojego czarnego mercedesa, pomachałam mojej rodzicielce i odjechałam. W Londynie miało zacząć się moje nowe życie jak dziennikarka. Bez wspomnień o moim tacie i współczujących spojrzeń. Czekała na mnie praca i nowe mieszkanie. Jeszcze raz spojrzałam we wsteczne lusterko i pojechałam w siną dal.

Czas teraźniejszy

Nadzieja, że to czego mi brakuje znajdę w Londynie była złudna. Czułam się jakbym błądziła  we mgle, była blisko swojego celu, który był na wyciągnięcie ręki jednak wciąż nieuchwytny. Miałam dziwne wrażenie, że kiedyś po prostu była w tych miejscach, że są one dla mnie drogie, jednak nie wiem dlaczego. Wybierałam jakąś nową płytę do słuchania w sklepie muzycznym. Moje palce dotykają różnych pudełek, oczy śmigają po kolorowych okładkach. Zatrzymują się na jednej z płyt. Biorę do ręki 'One Direction Take Me Home'. Nigdy nie słyszałam, poszłam do kasy aby zapłacić. Co mi szkodzi zaryzykować. Z centrum handlowego, w którym znajdował się sklep muzyczny skierowałam się w stronę domu. Zakupy odstawiłam na wysepkę w kuchni, a płytę włożyłam do odtwarzacza. Z nowoczesnego odtwarzacza wydobyły się pierwsze dźwięki całkiem niezłej melodii. Działała kojąco. Po ciężkim dniu pracy miło było tak odpocząć. Położyłam się na kanapie i zasnęłam.
Znowu byłam na klifie w Portland, razem z tatą podziwialiśmy widok, chociaż widzieliśmy go już setki razy.
- Czas wracać.- krzyknął do mnie tata.
- Jasne.- zgodziłam się.
Zaczęliśmy opuszczać się na dół, zerwał się silny wiatr. Ciężko było tak schodzić ale nie w takich warunkach się wspinaliśmy razem z tatą. Był z nas wspaniały zespół. 
- Amy trzymaj się.
- Trzymam.
W jednej chwili przeżyłam horror, karabińczyk puściła, a ja tylko rękoma trzymałam się liny. Próbowałam nie panikować, bo to na nic by się zdało. Wspinał się do mnie tata, jak zawsze opanowany. Był już praktyczni przy mnie kiedy jego lina pękła. Widziałam jak spada i nic nie mogłam zrobić.
- Tato.- krzyczałam.- Tato.
Obudziłam się z krzykiem. Spojrzałam na zegarek była 11 w nocy. Musiałam zasnąć słuchając muzyki. Koszmar który przeżywałam co noc. Otarłam łzy z twarzy poszła pod prysznic. To mnie uspokajało. Szum wody.
____________________________________________________________
Mamy też historię Amelii, i jak wam się podoba. Czekam na wasze komentarze i do następnego.